Wyobraź sobie, że jedziesz samochodem obok pól i łąk. Temperatura jest wysoka jak na Saharze, a wokół nie ma żywej duszy oprócz Ciebie oraz piętnastoletniego chłopca, który dosłownie przed chwilą obudził się na wypalonej łące. Nastolatek zachowuje się co najmniej dziwnie, nie zna swojego imienia i nie wie gdzie jest. Pewnie teraz zadasz sobie pytania- kim jest?, skąd się znalazł na tym pustkowiu? Nie zdajesz sobie sprawy, że lepiej zapytać: czy mu pomogę?
Główny bohater "Boy 7" budzi się na nieznanym terenie z kompletnie wykasowaną pamięcią. Już nieraz taki trik został wykorzystany w literaturze młodzieżowej. Dobrym przykładem jest genialny "Więzień labiryntu", choć w nim najważniejszy bohater nie zapomniał, jak się nazywa. W utworze autorstwa Mirjam Mous jest inaczej, ponieważ tytułowy Boy Seven bierze swój pseudonim z metek na ubraniach- dość oryginalne. Kolejną różnicąjest całkowicie inna atmosfera niż w trylogii spod pióra Jamesa Dashnera, co muszę pochwalić, bo "Boy 7" ma tajemniczy, doskonały klimat, w którym nie trzeba nic ulepszać. Autorka w swoim thrillerzepostawiła w szczególności na akcję i to wyszło jej świetnie.
Minusy jednak są, a jest to przenikliwy umysł naszego narratora. Boy Seven wręcz w ekspresowym tempie rozwiązuje wszystkie zagadki. Skutkiem tego jest mała ilość stron i pewien niedosyt. Kolejnym mankamentem są postacie, które prawie niczym się nie wyróżniają i są płytkie jak łyżeczki do cukru. Cała historia kręci się wokół głównego bohatera, to on jest podstawą książki i dla mnie to jest wada. Myślę, że o pozostałych postaciach można by jeszcze wiele napisać. Chciałabym dowiedzieć się więcej na temat Lary, a wiem o niej niewiele. Szkoda, bo moim zdaniem to jedna z najciekawszych postaci. Co prawda Boy Seven jest bohaterem sympatycznym, ale myślę, że w powieściach liczą się też drugoplanowe charaktery i powinny odgrywać istotną rolę w fabule.
Za to stylpisania pisarki jest taki jak okładka- prosty, lecz efektowny. Mirjam Mous, jak już wspomniałam, skupiła się głównie na akcji i budowaniu niepokojącej atmosfery, zatem język, jakim się posługuje, jest lekki i przystępny. Nie ma niepotrzebnych scen, więc strony przewracałam z ogromną szybkością i ani się obejrzałam, książka się skończyła. Podczas czytania nic nie pamiętałam... Nawet własnego imienia.
"Boy 7" to książka, która przypomina mi dobry film. Od czasu znakomitego "BZRK" Granta dawno nie czytałam tak wciągającego thrillera przeznaczonego dla młodzieży. Powieść pani Mous jednak zdecydowanie się wyróżnia wśród młodzieżówek. To nie jest żadna antyutopia czy dystopia- to świetna lektura, którą czyta się w jeden wieczór. Z czystym sumieniem polecam, mimo kilku wad warto poświęcić trochę czasu tej książce. Moja ocena: 8/10.
Franziska Gehm po ukończeniu studiów w Niemczech, Anglii i Irlandii pracowała w wiedeńskim radiu, gimnazjum w Danii i wydawnictwie książek dla dzieci. Obecnie jest autorką książek i tłumaczką oraz mieszka wraz z rodziną w Monachium. Wydała wiele tytułów dla dzieci i młodzieży, które zostały przetłumaczone na kilka języków.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej autorce, tak samo było z "Rodziną Pompadauz". Cieszę się jednak, że przeczytałam tę książkę, bo miło spędziłam z nią czas. Ale zacznę od początku... Kiedy otwierałam tę historię, byłam zaskoczona dziwnym podtytułem- "Purkająca świnia z obwisłym brzuchem". "O czy ta książka jest?!"- trybiki w mojej głowie pracowały na pełnych obrotach. Okazało się, że "Rodzina Pompadauz" opowiada przygody bardzo kolorowych bohaterów...
Mieszkańcy hotelu "Piękne Chwile" przenoszą się oprawie 100 lat w przyszłość. Teraz Kasmiranda Pompadauz, Jonni (znany jako "Piekielna Ręka") i Melusine są kompletnie niedzisiejsi! MiastoRippelpolde zmieniło się nie do poznania. Współczesne dzieci rozmawiają ze sobą mówiąc do małych skrzyneczek, a kobiety noszą spódnice kończące się ledwie za kolano! Na szczęście przyjaciele poznają Milforda, syna bogatego właściciela fabryki kiełbasy. Czy dzieci wraz z cesarzową Ingeborg (świnią z obwisłym brzuchem) rozwiążą tajemnicę, którą skrywa fabryka?
Autorka posługuje się językiem nieskomplikowanym, ale lekkim i przyjemnym, przez co szybko przewracałam strony. Akcji też nie mam nic do zarzucenia, bo miała umiarkowane tempo i wciągała mnie w tę historię. Fabuła"Rodziny..." jest bardzo ciekawa. Mimo iż, wątek podróży w czasie nieraz był już obecny w literaturze, to autorka wykreowała dość nietypowy świat. W książcejest tylko jedna wycieczka do przyszłości, ale wbrew pozorom ta podróż zmienia wiele w życiu mieszkańców hotelu "Piękne Chwile". Sto lat różnicy to jednak wiele. "Dwudziestowieczni" bohaterowie uważają ludzi żyjących w XXI wieku za dziwaków. I na odwrót. Różne poglądy prowadzą do wielu śmiesznych sytuacji, a nawet sami bohaterowie nieraz wywołują uśmiech na twarzy. Zafascynowana śmiercią Kasmiranda, urwis Jonni i (planująca rejs na Titanicu) Melusine to persony niezwykle interesujące. Warto wspomnieć, że pozostałe postacie również mają oryginalne osobowości.
Nie mogę zapomnieć także o pięknym wydaniu tytułu. Twarda okładka to niejedyny plus, również wnętrze wygląda świetnie. Utwór jest bogaty w ilustracje autorstwa Franziski Harvey, co sprawia, że tekst milej się czyta. Podsumowując, "Rodzina Pompadauz" jest idealna na leniwe popołudnie. Książkę polecam dzieciom, młodzieży i dorosłym, bo takie bajki, jak ta są bez ograniczeń wiekowych i każdy czytelnik może się pośmiać z zabawnych perypetii bohaterów. Całość oceniam na 7/10.
Kto by nie chciał poplotkować z dziewiętnastowieczną damą przy filiżance gorącej herbaty lub wziąć udziału w eleganckich przyjęciach? Niestety można sobie tylko pomarzyć o życiu dwieście lat wstecz, ponieważ czasu się nie cofnie, ale... są jeszcze książki! Shirlee Busbee, bestsellerowa autorka powieści historycznych, pozwala przenieść się do innej epoki.
Isabel straciła rodziców w młodym wieku, ale jej ojciec przed swoją śmiercią powierzył opiekę nad nią swojemu najlepszemu przyjacielowi- panu Sherbrookowi. Problem w tym, że i on wkrótce umiera, toteż prawnym opiekunem dziewczyny zostaje syn Sherbrooka. Marcus jest człowiekiem poważnym i jego charakter kłóci się z upartą, żywiołową Isabel. Pewnegodnia ich spór kończy się jednak inaczej niż zwykle. Siedemnastolatka zamroczona gniewem i chęcią pokazania swojemu opiekunowi, że nie jest dzieckiem, poślubia Hugh, syna zamożnego lorda Manninga, i ucieka wraz z nim do Indii.Niedługo później wraca do ojczyzny z bagażem doświadczeń i swoim dzieckiem, Edmundem. Przezkilka lat Isabel i Marcus omijają się szerokim łukiem, lecz ponownie jeden dzień wywraca ich życie do góry nogami.
Dzieła Shirlee Busbee nie bez przyczyny rozchodzą się na Zachodzie jak świeże bułeczki. Bardzo spodobały mi się opisy miejsc oraz przemyślane dialogi, które mnie zachwyciły, gdy tylko otworzyłam "Uległą i posłuszną". Autorka posługuje się językiem obrazowym i lekkim, przez co w opowieść można wsiąknąć już od pierwszych stron. Pisarka nie porwała się z motyką na słońce i w świetny sposób ukazała zachowanie ludzi żyjących w XIX- wiecznej Anglii, więc krótko mówiąc już na pierwszy rzut oka widać, że historią po prostu się interesuje. Książka nie jest jednak przesiąknięta wieloma faktami historycznymi, bo "Uległa i posłuszna" to w końcu romans, lecz nie tylko... W powieści obecny jest wątek sensacyjny, który jest subtelny niczym mgiełka najlepszych perfum. Akcja książki kręci się głównie między relacją między Isabel a Marcusem, ale pani Busbee wprowadziła do fabuły także wiele tajemnic, które tylko czekały na rozwiązanie. Niestety nietrudno odgadnąć część sekretów, ale jak wiadomo nie można mieć wszystkiego. Nie zmienia to jednak faktu, że "Uległa i posłuszna" to miła lektura, która zapewnia kilka godzin wspaniałej rozrywki. Shirlee Busbee ma talent do pisania i z chęcią poznam inne historie spod jej pióra.
Na koniec chciałabym jeszcze pochwalićpiękne wydanie "Uległej i posłusznej". Oprócz pięknej okładki i ładnego ozdobnika na początku każdego rozdziału, książka ma dobre tłumaczenie i korektę. Nie znalazłam literówek, czy innych "kwiatków", co uważam za ogromny plus. Moim zdaniem, jakość wydania jest ważna, ponieważ gdyby powieść miała błąd na błędzie, nigdy by do mnie nie przemówiła.
Podsumowując, w książce jest miłość, intryga, i niezwykły klimat."Uległa i posłuszna" to bardzo dobry romans historyczny, który pozwala zapomnieć o wszystkich problemach i oderwać się od szarej rzeczywistości. Gorąco polecam! Powieść oceniam na 8/10.
Świat angielskich dworów mogłam poznać dzięki Wydawnictwu Bellona:
Stosy, stosiki, stosiska książek... Ładnie brzmi, prawda? Jak wiadomo, jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. Posty ze stosikami mają swoich wiernych fanów, antyfanów oraz ludzi, których takie wpisy ni ziębią, ni grzeją. Do której grupy należycie? Czy stos książek to czas na chwalenie się, a może to zwyczajna chęć pokazania tego, co nowego ma się na półce?
Myślę, że warto też zadać pytanie- jakie są wady i zalety stosików?
Zapraszam do dyskusji.
Tak na marginesie, zauważyłam, że niemal zawsze najwięcej komentarzy jest pod stosami, nawet przedpremierowe recenzje często "cieszą się" mniejszym zainteresowaniem...
Mieszkająca w Pensylwanii szesnastoletnia Miranda nie wie, że osiemnastego maja świat jaki znała przestanie istnieć. Mimo że, wszyscy wiedzieli o asteroidzie zmierzającej w stronę Księżyca, to nikt nie przewidział katastrofalnych skutków tego spotkania. Teraz jest już za późno... Rodzina Mirandy musi przetrwać sama, ponieważ pomoc nie nadchodzi. Gigantyczne fale tsunami, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów niszczą Ziemię, a to nie wszystko. Jak ludzie poradzą sobie bez prądu, jedzenia i wody? Co będzie, gdy wszystkie sklepy będą pozamykane?
Susan Beth Pfeffer realistycznie ukazała zachowania ludzi żyjących w kończącym się świecie. Co prawda, Miranda początkowo trochę mnie denerwowała swoim zachowaniem, ale z biegiem czasu zmieniła się w mądrą i silną dziewczynę. Wybory Mirandy pod koniec utworu sprawiły, że nawet polubiłam główną bohaterkę i prawie zapomniałam o jej grymaszeniu na początku książki. Przemiana tej postaci nie była sztuczna, a całkowicie naturalna i uzasadniona. Pozostali bohaterowie również przeszli metamorfozę. Mama Mirandy była według mnie najciekawszą postacią- Laura musiała zapomnieć o swoim współczuciu do innych i dbać tylko o swoje dzieci. Decyzje, jakie mają przed sobą bohaterowie, są często trudne, lecz mimo to książkę bardzo szybko się czyta. Przyczyną jest lekki i przystępny język. Choć historia jest opowiedziana z punktu widzenia nastolatki, to nie ma w niej slangu ani spolszczonych zwrotów, co dla mnie jest plusem, bo strasznie nie cierpię, gdy w książce są "dzienksy", itd., itp.
Na największą uwagęzasługuje jednak fabuła. Lepiej od razu zaznaczyć, że "Ocaleni" nie są żadną antyutopią. Myślę, że nazwanie tego utworu dystopią, czy s-f też byłoby sporym niedopowiedzeniem, ponieważ "Życie, które znaliśmy" to raczej... obyczajówka. Tak, nie ma tu walki na śmierć i życie ("Igrzyska Śmierci"), bezmózgie zombiaki nie atakują swoją głupotą ("Enklawa"), a ludzie nie zmieniają się w mikrofalówkę ("GONE"). Czytelnik poznaje natomiast (nie)normalne życie nastolatki, która musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co sprawia, że powieść jest na swój sposób oryginalna. Szczerze przyznam, że początek trochę mnie nudził, a niektóre zachowania głównej bohaterki trochę mnie irytowały, lecz po kilku rozdziałach zapomniałam o tych mankamentach. Autorka tak ciekawie przedstawia wydarzenia, że nawet zwykły dzień z życia Mirandy był niewiarygodnie interesujący. Opisywanie wydarzeń w narracji pamiętnikarskiej wiele wniosło do tego utworu. Strony "Ocalonych" są pełne emocji i nie mogłam odłożyć tej powieści na półkę, gdyż koniecznie chciałam poznać zakończenie, które tak na marginesie mnie nie zawiodło.
"Życie, które znaliśmy" to książka, która pozwala odpocząć od paranormalnych stworów takich jak wampiry, wilkołaki, wróżki, czy ufoludki, więc polecam! Naprawdę warto przeczytać. Uważam, że czas poświęcony tej powieści nie jest zmarnowany, zatem moja ocena to 9/10.
Kelsey powraca do domui próbuje poukładać sobie życie na nowo. Jednak niebezpieczeństwo nie minęło- mroczne siły nadal czają się na każdym kroku. Aby walczyć ze złem, dziewczyna musi wrócić do Indii wraz z bratem Rena- Kishnnem. Czy tym razem bohaterowie złamią pradawne zaklęcie?
Na blogach/forach/stronach poświęconych literaturze nieraz widzę czytelnicze wyzwania. Nigdy nie planowałam udziału w takiej akcji, ale los zdecydował za mnie... Tytuł drugiego tomu jest adekwatny do treści- "Wyzwanie" to prawdziwe wyzwanie. "Klątwę tygrysa" przeczytałam i dość wysoko oceniłam, lecz po jakimś czasie emocje opadły i zrozumiałam, że to zwykłe lekkie czytadło. Moja ocena tej serii jednak obniżyła się, kiedy dowiedziałam się, skąd autorka ma pomysł na cykl o mitologii hinduskiej. Trzymajcie się mocno. Otóż Colleen Houck po przeczytaniu "Zmierzchu" postanowiła napisać własną historię miłosną. Nic nowego. Oczywiście wampiry wychodziły już z mody, więc sprytna początkująca pisarka zdecydowała się na jakiegoś zwierza. Do głowy przyszedł jej biały tygrys, zatem Colleen myślała, że akcja będzie rozgrywać się w Rosji. Research jednak jest przydatny, toteż autorka miała chyba niezłą niespodziankę, gdy poczytała trochę w internecie. Okazało się, że białe tygrysy żyją w Indiach! Nieustraszona pani Houck nie poddała się, więc mamy kolejny cykl powieściowy, który jest wynikiem fascynacji "Zmierzchem". Faktem tym byłam (i jestem) oburzona, lecz nie chciałam krytykować "Wyzwania", ponieważ dobra książka sama się broni. Czy druga część niesamowicie popularnego cyklu jest warta uwagi? Według mnie- nie, a dlaczego?
Nawet sam początek woła o pomstę do nieba- przeczytanie pierwszych stu-pięćdziesięciu stron to dla mnie prawie misja niemożliwa! Kelsey tylko użala się nad sobą i zachowuje się jak dziecko. Nie przeszkadza to jednak, żeby została zaproszona na trzy randki (!) niemal w tym samym czasie. Nie wiem, co tych trzech studentów skusiło, aby zaprosić Kelsey na spotkanie. Może nie było większego wyboru? A nie marnując czasu- raczej oczywiste jest, że główna bohaterka, mimo ogromnego zainteresowania kolegów, nadal będzie myśleć o Renie. Ostrzegam, że "ochy" i "achy" w pierwszych rozdziałach są obecne niemal na każdej kartce, zatem osoby z alergią na cukierkowatość mogą rzucić książkę w kąt już po kilku zdaniach.
Po nieszczęsnym początku akcja zaczyna się coraz bardziej rozwijać, lecz czytelnik otrzymuje powtórkę z "Klątwy tygrysa". W pierwszym tomie poszukiwanie artefaktów w starożytnych grobowcach i innych wymiarach było takie świeże, a w "Wyzwaniu" miałam wrażenie, że autorka trochę pozmieniała fabułę, aczkolwiek nie dodała nic nowego. Smutne.
Bohaterowie przeszli dużą metamorfozę, niestety (w większości przypadków) na niekorzyść. Zacznę od Kelsey, bo to ona w całej książce robi najwięcej zamieszania. Panna Hayes jest z kilku powodów wyjątkową osóbką. Tylko ona po kilku lekcjach może strzelać z łuku tak, że Robin Hood może jej buty czyścić! Dziewczyna zawstydziła nawet Sherlocka Holmesa- dedukcję ma na najwyższym poziomie, bo wyłącznie główna bohaterka może rozwiązać poplątaną zagadkę. Co tam stary i inteligentny pan Kadam, nastolatka lepiej rozumie świat! Kishan także się zmienił, lecz tak że aż żal wspominać. Nadal mnie zastanawia, dlaczego początkowo autorki tworzą aroganckich bohaterów, a potem robią z nich ciepłe kluchy? Brat Rena to w części drugiej klon Rena. A mogło być tak pięknie... Moim zdaniem, pan Kadam to jedyna postać bez zniszczonego charakteru. Co prawda nadal przypomina mi milutką gosposię, ale w "Wyzwaniu" został też ukazany jako nauczyciel, więc to jest na plus. Co ze stylem pisaniaColleen Houck? Myślę, że jest przeciętny, zabrakło mi opisów dżungli, grobowców i krajobrazów. Autorka woli pisać o przepięknej urodzie Kelsey oraz o wyglądzie Kishana i często używa takich porównań: " był idealny niczym grecki bóg". Znajome?
Podsumowując, ta kontynuacja bardzo mnie zawiodła. Ładne okładki i interesujące umiejscowienie akcji to nie wszystko, najbardziej liczy się pomysł i jego realizacja, a do tego warto dodać talent do wymyślania fabuły. Ale mimo że, "Wyzwanie" nie zdobyło mojej sympatii, to książkępolecam fankom (są jacyś fani?) "Klątwy tygrysa"- myślę, że Wy nie będziecie zawiedzione. Wątek miłosny w serii autorstwa pani Houck pewnie przypadnie do gustu wielu miłośniczkom paranormalnych romansów. Jednak Ci, którzy swoje spotkanie z pierwszym tomem wspominają bardzo źle, powinni trzymać się z dala od "Wyzwania", ponieważ zdania na temat serii raczej nie zmienią.
Na blogach, czy portalach literackich często panuje moda na jakąś serię lub książkę. Jeszcze niedawno, gdzie nie spojrzałam, to widziałam recenzje "Nadziei". Nigdy nie czytałam żadnej powieści Katarzyny Michalak, więc kiedy sięgałam po "Adelę" czułam ogromną ciekawość i nie wiedziałam, czego się spodziewać po twórczości tej autorki. Na skrzydełku "Sklepiku" jest napisane, że pani Kasia ma lekki styl, upodobanie do dialogów
i ogromne autoironiczne poczucie humoru. Wspomniana jest również i
niechęć do opisów przyrody, co na początku trochę mnie odrzucało od
"Adeli". Mimo to książkę przeczytałam "od deski do deski" i... prawie
nie zauważyłam tej niechęci do opisów przyrody. Katarzyna Michalak tak umiejętnie oprzedstawia
wydarzenia, że nie mogłam odejść od najnowszego utworu jej autorstwa.
Sklepik z Niespodzianką to miejsce spotkań kilkuzaprzyjaźnionych kobiet: młodej właścicielki kawiarenki- Bogusi, żywiołowej femme fatale- Adeli, kapryśnej tap madl- Konstancji, zagubionej pani weterynarz- Lidki i dobrej duszy miasta- Stasi. Do małego miasteczka przychodzi jednak burza- zaginiona hrabina Anna Potocka niespodziewanie wraca, co bardzo komplikuje życie przyjaciółek. Okazuje się też, że Adela skrywa wiele sekretów...
"Bogusi" nie czytałam, więc nie wiem jaka jest, ale wydaje mi się, że część druga jest lepsza. A dlaczego? Bo najważniejszą bohaterką jest panna Niwska- postać energiczna i ciekawa. Pozostałe przyjaciółki oczywiście nie zostały pominięte, lecz to Adelę (i okładkowego Kota Adeli) polubiłam najbardziej. To kobieta, która pod swoją maską łamaczki męskich serc, ukrywa całkiem inny charakter. Razem z Adelą przeżywałam jej smutki i radości, sukcesy i porażki. Przemyślenia tej bohaterki były tak interesujące, że co jakiś czas wertowałam strony, by zobaczyć, kiedy zacznie opowiadać swoje trudne życie. Rozpoczynając "Sklepik", myślałam że to kolejny lekki romans, ale pomyliłam się. Choć powieść okraszona jest humorem i wątkami miłosnymi, porusza także ważne problemy. Słodkości jednak nie brakuje, ponieważ oprócz łez w książce są momenty na śmiech.
Przyjaźń łącząca główne bohaterki jest piękna, lecz nie idealna. Czasami zdarzają się u nich jakieś kłótnie, ale żadna przyjaciółka nie zostawi tu drugiej w potrzebie. Za to brawa dla pani Kasi. Nie każdy pisarz tak realistycznie ukazuje ludzkie uczucia. Muszę jeszcze pochwalić autorkę za świetną, wciągającą akcję. Już od pierwszych stron "zamieszkałam" w Pogodnej i poznawałam kolejne sekrety Niwskiej. Nie mogłam się oderwać! Fabułę urozmaicają liczne przepisy na odprężające kąpiele, maseczki, peelingi, itp., prosto z pełnego porad kajecika- bardzo szybko się o tym czytało.
Niestety ostatnia kartka powieści przypomina zjedzenie ostatniego ptysia produkcji Bogusi- nie można uwierzyć, że to koniec! "Tył" książki głosi, że "Adela" to dobra literatura kobieca. Zgadzam się z tym! "Sklepik
z niespodzianką" to ciepła, pełna uczuć historia, która pozwala
przenieść się do pełnego tajemnic nadmorskiego miasteczka. Polecam! Moja ocena: 8/10.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Dziękuję!
Dawno nie dodawałam żadnych zapowiedzi, więc postanowiłam, że napiszę trochę o kilku książkach, których premiera będzie we wrześniu i październiku.
***
Kobiety na jej punkcie szaleją. Mężczyźni wiele zawdzięczają. Biblioteki apelują, by wycofać z obiegu. A powieść sprzedaje się w tempie egzemplarza na minutę!!!
Trylogia „Pięćdziesiąt odcieni” rozpętała na świecie prawdziwe szaleństwo. Sprzedaż
w Stanach Zjednoczonych sięgnęła 15 milionów już w pierwszych trzech
miesiącach sprzedaży. Dla porównania osiągnięcie takiego sukcesu zajęło
trylogii Stiega Larssona trzy lata! Powieść okupuje nieprzerwanie
jednocześnie pierwszą, drugą i trzecią pozycję na prestiżowej liście
bestsellerów e-bookowych magazynu „The New York Times”! Prawa do zagranicznych wydań sprzedano w kilka dni do kilkudziesięciu krajów! Prawa filmowe nabył Universal Pictures na drodze aukcji za niebagatelną kwotę pięciu milionów dolarów! Sprzedaż w Wielkiej Brytanii sięgnęła 100 000 egzemplarzy zaledwie w 7 dni od premiery! Pięćdziesiąt twarzy Greya to również najlepiej sprzedający się e-book w historii Random House UK!
Młoda, niewinna studentka literatury Anastasia Steele jedzie w
zastępstwie koleżanki przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z
rekinem biznesu, przystojnym i zamożnym Christianem Greyem. Mężczyzna od
pierwszych sekund spotkania fascynuje ją i onieśmiela. W powietrzu wisi
coś elektryzującego, czego dziewczyna nie potrafi nazwać, a może tylko
się jej wydaje? Z prawdziwą ulgą kończy rozmowę i postanawia zapomnieć o
intrygującym przystojniaku.
Plan spala jednak na panewce, bo Christian Grey zjawia się nazajutrz w
sklepie, w którym Anastasia dorywczo pracuje. Przypadek? I do tego
proponuje kolejne spotkanie. W tym miejscu kończy się „disneyowskie”
love story, choć młodziutka, niedoświadczona dziewczyna nie wie
jeszcze, że Christian opętany jest potrzebą sprawowania nad wszystkim
kontroli i że pragnie jej na własnych, dość niezwykłych warunkach… Czy
dziewczyna podpisze tajemniczą umowę, której warunki napawają ją
strachem i fascynacją? Jaki sekret skrywa przeszłość Christiana i jak
wielką władzę mają drzemiące w nim demony?
Premiera: 05.09.2012
Ode mnie:
Często oglądam różne zapowiedzi i jak widzę tyle haseł reklamowych, to nigdy nie myślę, że ta książka jest taka, jak o niej piszą w zapowiedzi. Niestety niektórzy uważają, że "jeśli tyle egzemplarzy zostało sprzedanych i będzie ekranizacja, to ta powieść musi być CZYMŚ".Otóż nie musi. A dlaczego? Bo to zwykły chwyt marketingowy. Owszem, są wyjątki, gdzie książka zasługuje na taką uwagę, ale to nieliczne przypadki. Co z tego, że milion egzemplarzy zostało sprzedanych? Czy to znaczy, że powieść jest kochana przez wszystkich czytelników, które pobiegły do kasy i kupiły najnowszą "perełkę"? Nie sądzę. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" nie czytałam, więc nie mogę się wypowiedzieć, ale zerknęłam na fragment i... popłakałam się ze śmiechu. Krótko mówiąc, raczej nie sięgnę po to "arcydzieło", ponieważ wydaje mnie się ono... słabe? Nie, to nie to. Przereklamowane jest lepszym określeniem. Oczywiście, nie mówię, że książka nie zyska w Polsce wielu fanów, bo na sto procent trylogia "Pięćdziesiąt ocieni" będzie "na topie" i przez dłuuugi czas będzie zajmować pierwsze miejsce na listach sprzedaży...
***
Zdrada, miłość, przyjaźń i intrygi wampirzego świata w kolejnej ekscytującej sadze Richelle Mead!
Uczono
nas, że wszystkie wampiry, moroje i strzygi, są mroczne i złe. Kto
chciałby pić cudzą krew? To obrzydliwe. Sama myśl o tym, że wkrótce
będę karmić morojkę, przyprawiała mnie o mdłości.
Kiedy
alchemiczka Sydney dowiaduje się, że ma strzec bezpieczeństwa
księżniczki morojów Jill Dragomir, nie jest zachwycona. I nawet nie
przypuszcza, że ich wspólną kryjówką okaże się... szkoła dla
śmiertelników w Palm Springs w Kalifornii. Ale to dopiero początek
ryzykownych przygód obu dziewczyn...
Kroniki krwi to kontynuacja
bestsellerowej serii Akademia wampirów. Pojawią się w niej postacie,
które już pokochaliście, oraz wiele zupełnie nowych twarzy.
Premiera: 05.09.2012
***
UWAGA! SPOILERY Z POPRZEDNICH CZĘŚCI!
Choć Kelsey udaje się wyrwać Rena z rąk Lokesha, nie odzyskuje
ukochanego. Biały tygrys stracił pamięć i dziewczyna jest mu zupełnie
obca. Co więcej - każdy jej dotyk sprawia mu ból.
Jedno
pozostaje niezmienne: zło nie zostało pokonane, pradawna klątwa trwa.
Rozpoczyna się nowa, pełna niebezpieczeństw podróż do świata pięciu
przebiegłych smoków. Czy wszyscy wyjdą cało ze starcia z mrocznymi
siłami? Czy Kelsey znów rozkocha w sobie Rena, czy wybierze zapomnienie w
ramionach Kishana?
Trzecia część bestsellerowej sagi „Klątwa tygrysa” łączy zawrotne tempo przygodowej powieści, nieprzewidywalność gatunku fantasy i emocje godne romansu wszech czasów.
Niech rozpocznie się wyprawa!
Premiera: 17.09.2012
Ode mnie:
"Klątwa tygrysa" to czytadło, "Wyzwanie" to (dla mnie) wyzwanie. "Wyprawa" to?
***
- Jeśli was złapią, musicie udawać, że niczego nie wiecie. Jesteście
tylko dzieciakami, które działają na własną rękę. Ci ludzie są twardzi i
bezwzględni, a stawka jest wysoka. Jeśli wam nie uwierzą, spróbują was
złamać. Są w tym bardzo dobrzy.
Spojrzałam na Fi, która patrzyła na Ryana blada jak kreda. - To kontrofensywa, którą przygotowujemy od blisko pół roku. - Chcesz powiedzieć, że idziemy na całość? - zapytał Kevin. - Wszystko albo nic?
Kto
okaże się prawdziwym przywódcą grupy? Czy Ellie uda się odnaleźć
rodzinę? Czy wśród przyjaciół jest jeszcze miejsce na miłość?
Premiera: 17.09.2012
Ode mnie:
Nareszcie koniec! Lubię tę serię, ale "tasiemce" działają na mnie jak odstraszacz. ;) Oby część siódma była tak fenomenalna jak tom trzeci.
***
Czwarta i ostatnia część cyklu o Laurel przynosi mnóstwo niespodzianek.
Akcja
powieści toczy się w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin, lecz
obfituje w dramatyczne wydarzenia i zaskakujące zwroty. Magiczny Avalon
staje przed niebezpieczeństwem, o jakim jeszcze nikomu się nie śniło.
Czy Laurel pomoże wróżkom ocalić ich baśniowy świat? Czy w jej dalszym
życiu znajdzie się miejsce dla Tamaniego i Dawida? W tym tomie
czytelnicy znajdą odpowiedzi na wszystkie dręczące ich pytania.
Premiera: 19.09.2012
Ode mnie: Poprzednie tomy to przeciętniaki, ale mimo to zamierzam poznać zakończenie tego książkowego cyklu.
***
Szósta i zarazem ostatnia część porywającej opowieści o losach Ever
Bloom i jej bliskich. Ever i Damen musieli zmierzyć się z
najpotężniejszymi wrogami, walczyć ze złem, zazdrością i zdradą. Teraz,
by na zawsze być razem, muszą wrócić do samego początku i podważyć
wszystko, w co wierzą. Czy przetrwają tę najpoważniejszą próbę miłości?
Wreszcie zaskakujący finał!
Premiera: 19.09.2012
Ode mnie:
Nie jestem fanką tej serii, ale podobnie jak z "Mocą przeznaczenia" chcę ten cykl skończyć. Wydawnictwo, jak na złość, premierę przełożyło z 30 maja na X (nie jestem pewna, czy znów czegoś nie zmienią).
***
UWAGA! SPOILERY Z POPRZEDNIEGO TOMU!
Drugi tom książki “Nevermore: Kruk”, gotyckiego romansu opartego na twórczości Edgara Allana Poego.
Varen zniknął. Schwytany w pułapkę koszmarnej rzeczywistości, gdzie
chore sny Edgara Allana Poego stają się jawą, znajduje się poza
zasięgiem żywych i umarłych. Ale Isobel nie zgadza się go porzucić.
Rusza do Baltimore, by odnaleźć Reynoldsa, tajemniczego mężczyznę, który
co roku spełnia toast na grobie pisarza i który w ciągu ostatnich
miesięcy oszukiwał ją i zwodził. Tylko on ma klucz do innego świata...
Kiedy Isobel znajduje wreszcie przejście, odkrywa, że miejsce, w którym
przebywa Varen zdążyło się zmienić. Pełen bólu i przerażających istot
świat zamieszkują teraz również stworzenia, które zrodziły się w pełnym
gniewu umyśle chłopaka. Miłość przemienia się w nienawiść, radość w
smutek, śmiech w płacz. Stając naprzeciw Varena, Isobel zaczyna
rozumieć, że jej ukochany stał się jej największym, śmiertelnym wrogiem.
Premiera: ??.09.2012
Ode mnie:
"Cienie" to moje "must have, must read". Mam nadzieję, że druga część "Nevermore" zostanie wydana według planu i nie będzie żadnego przekładania premier. ;)
***
UWAGA! SPOILERY Z POPRZEDNIEJ CZĘŚCI!
Jeden wybór może cię zmienić.
Jeden wybór może cię zniszczyć…
Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja
(inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) – to pięć
frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach
Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w
krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej,
zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.
Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest NIEZGODNY – i musi być wyeliminowany...
Dzień, kiedy szesnastoletnia Tris dokonała wyboru, powinien zostać
uczczony świętowaniem przez frakcję, do której przystąpiła – jednej z
pięciu, jakie istnieją w zniszczonym katastrofą Chicago. Zamiast tego
zakończył się tragedią. Przejście z Altruizmu do Nieustraszoności
zburzyło jej świat, pozbawiło rodziny, zmusiło do ucieczki, ale i
połączyło z Tobiasem – Nieustraszonym o stalowych oczach.
Od tamtej chwili walka frakcji przerodziła się w otwartą wojnę. A
podczas wojny trzeba stanąć po jednej ze stron. Wybory są jeszcze
bardziej dramatyczne – i jeszcze bardziej nieodwołalne. Zwłaszcza dla
Tris, NIEZGODNEJ, która wciąż zmaga się z natrętnymi pytaniami o
konsekwencje swojej decyzji, z żalem i wyrzutami sumienia, swoją
tożsamością i lojalnością, polityką i miłością. Lecz wstrząsające nowe
odkrycia i zmieniające się sojusze sprawią, że musi ujawnić prawdę o
sobie. Nawet jeśli miałaby stracić wszystko. A żeby ocalić tych, których
kocha, musi złamać niewzruszone reguły swojego bezwzględnego świata…
Premiera: 03.10.2012
Ode mnie:
Zwiastun to mistrzostwo! A trylogia? Czytałam różne opinie, więc sama chcę się przekonać, czy "Niezgodna" i "Zbuntowana" zasługują na taki rozgłos.
***
Mroczna przyszłość, w której nic nie jest takie, jak się wydaje.
Dwa odmienne światy, i dwoje młodych bohaterów, którzy stają w walce przeciwko sobie.
Piętnastoletnia June – geniusz militarny kontra jej rówieśnik Day – nieuchwytny przestępca.
Ich ścieżki krzyżują się. Rozpoczyna się wyścig na śmierć i życie.
Republika, miejsce niegdyś znane jako zachodnie wybrzeże Stanów
Zjednoczonych, jest uwikłana w wieczną wojnę ze swymi sąsiadami,
Koloniami.
Piętnastoletnia June, urodzona w elitarnej rodzinie w jednej z
najbogatszych dzielnic Republiki, jest wojskowym geniuszem. Posłuszna,
pełna pasji i oddana ojczyźnie, jest wychowywana na przyszłą gwiazdę
najwyższych kręgów Republiki.
Również piętnastoletni Day, urodzony w slumsach sektora Lake, jest
najbardziej poszukiwanym przestępcą Republiki, ale kierujące nim motywy
wcale nie są tak podłe jak by się mogło wydawać.
Pochodzący z dwóch różnych światów June i Day nie mają powodu, by się
spotkać, aż pewnego dnia brat June, Metias, pada ofiarą morderstwa, a
Day staje się głównym podejrzanym. Wciągnięty w śmiertelną zabawę w
kotka i myszkę, Day ucieka, próbując jednocześnie uratować swą rodzinę, a
June desperacko usiłuje pomścić śmierć brata.
Zbieg okoliczności sprawia, iż oboje odkrywają prawdę o wydarzeniach,
przez które połączyły się ich losy. Dowiadują się też, że ich ojczyzna
gotowa jest sięgnąć po wszelkie dostępne środki, by zataić sekrety.
Oszałamiająca pierwsza powieść Marie Lu, pełna akcji, napięcia i romansu, bez wątpienia wciągnie i poruszy każdego czytelnika.
Premiera: 15.10.2012
Ode mnie:
Uwielbiam czytać antyutopie, więc kiedy zobaczyłam opis i zwiastun "Legendy" na Amazonie, to wiedziałam, że muszę to przeczytać. Na szczęście, nie muszęjużsięgać po wersjęangielskojęzyczną, bo Zielona Sowa dość szybko planuje wydać tę książkę.
***
A na koniecksiążka, która zostanie wydana przez Media Rodzina. Wydawnictwo to wydało bestsellery takie jak "Harry Potter" i "Igrzyska śmierci". Ciekawe, jak "Osobliwy dom pani Peregrine" będzie przyjęty w Polsce...
Wywołująca dreszcz emocji i grozy opowieść o domu sierot na tajemniczej
wyspie, zamieszkiwanym niegdyś przez równie tajemnicze dzieci.
Szesnastoletni Jakub, którego dziadek był jednym z nich, przyjeżdża na
wyspę, żeby za wszelką cenę odkryć przeszłość dziwnego, zniszczonego
domu i jego małych mieszkańców. Nastrój potęgują stare fotografie,
których kolekcja ilustruje tekst.
Premiera: ??.10.2012
***
Wśród wymienionych wyżej zapowiedzi znaleźliście coś dla siebie? Jakie są Wasze czytelnicze plany?
Izabela Sowa urodziła się za siedmioma
lasami, w Jagodowej Stolicy Polski. Zamieszkuje przytulną dziuplę niedaleko
Bulwarów Wiślanych. Swój balkon dzieli z kapryśną pnącą różą i dwoma
zwariowanymi dachowcami. Choć
sowa, od mięsa woli cukrowy groszek. Choć
drapieżna, poluje wyłącznie na dobre filmy albo pierwsze poziomki. Choć
zalatana, nie lubi wznosić się w powietrze. Woli zanurkować w wodzie. Odrywa
się od ziemi tylko po to, by pobujać w obłokach.
Połowa lat osiemdziesiątych. Ania Kropelka mieszka z prababcią, babcią, dziadkiem i kotem Dziurawcem w małym, spokojnym, trochę nudnym miasteczku. Niemal każdy mieszkaniec "bajklandii" marzy o ucieczce za granicę, ale nie wszystkim udaje się to marzenie spełnić. Mama Ani jest jedną z nielicznych osób, które wyjechały. Tylko młoda Kropelkówna nie chce uciekać, gdyż kocha swój rodzinny dom.
Po przeczytaniu "Ucieczki znad rozlewiska", seria "Babie lato" bardzo mnie zainteresowała,
więc gdy otwierałam "Zielone jabłuszko" miałam nadzieję nieskomplikowaną i
przyjemną lekturę. Nigdy wcześniej nie czytałam żadnej książki pióra
Izabeli Sowy, a moja znajoma nieraz polecała mi "Owocową serię", zatem
po najnowszą powieść autorki sięgnęłam z ogromną chęcią. Teraz zastanawiam się, czy był to dobry krok, bo choć perypetie Ani są zabawne i miło się o nich czyta, to mam wrażenie, że jednak lepiej było najpierw przeczytać "Smak świeżych malin". "Zielone jabłuszko" w moim odczuciu przeciętna historia, o której szybko się zapomina. Nie mówię, że książka jest zła, lecz czegoś mi w niej zabrakło. A konkretnie- ciekawego zakończenia. Zamykając tę powieść czułam tylko obojętność. Szkoda, że utwór skończył się strasznie nijako, a niektóre wątki nie doczekały się rozwinięcia. Brakowało mi też wyrazistych postaci, bo tak naprawdę poza Anią nie było jakiejś wyróżniającej się osobowości. Głównej bohaterce nie mam nic do zarzucenia, ponieważ to bardzo sympatyczna osóbka, ale wolałabym, aby było więcej barwnych charakterów.
W "Zielonym jabłuszku" występuje tzw. "narracja pamiętnikarska". Wszystkie wydarzenia opisane są z punktu widzenia nastoletniej Ani, więc język powieści jest prosty, czasami potoczny. Szczerze mówiąc, na początku opowieści trochę się pogubiłam, bo młoda Kropelkówna często opowiada swoje życie trochę chaotycznie, jednak z czasem przyzwyczaiłam się do stylu autorki. Nie wiedziałam jednak, co było głównym tematem "Zielonego jabłuszka", bo Ania ciągle przeskakiwała z jednej historii na drugą, zatem ledwie wszystko zakodowałam, a już czytałam nowy epizod z życia głównej bohaterki. Po krótkim przeanalizowaniu treści, myślę że ta powieść to odprężająca lektura, która ma na celu zapewnić tylko rozrywkę i nic więcej. Gdy zobaczyłam opis, spodziewałam się interesującej, oryginalnej książki, której akcja rozgrywa się w komunistycznej Polsce. Co otrzymałam? Problemy nastolatki i kilka żartów, które bez żalu odkładałam na półkę. Może zabrzmiało to tak, jakbym uważała, że utwór jest słaby, ale to nie do końca prawda. "Zielone jabłuszko" to, moim zdaniem, średnia książka. Mimo, że szybko ją przeczytałam, to nie wciągnęła mnie w swój świat. Powieść oczywiście ma swoje zalety, więc moja ocena to słabe 6/10. W najbliższym czasie planuję sięgnąć po "Owocową serię" i mam nadzieję, że kolejne spotkanie z twórczością pani Sowy będzie bardziej udane.