środa, 30 listopada 2011

"Wśród ukrytych. Wśród oszustów"- Margaret Haddix


Margaret Peterson Haddix to niezwykle popularna amerykańska autorka książek dla młodzieży. Jej powieści stale zajmują wysokie miejsca na listach bestsellerów New York Timesa.Laureatka wielu międzynarodowych nagród literackich. Ukończyła kreatywne pisanie, dziennikarstwo oraz historię na Miami University. Pracowała jako reporterka, a następnie jako nauczycielka w colleg’u. Obecnie mieszka w Columbus, w stanie Ohio oraz z mężem i dwójką dzieci. W imponującym dorobku autorki znajduje się ponad 30 książek dla dzieci i młodzieży.

Niedaleka przyszłość, na światem ciąży widmo głodu. Rząd ustanawia Prawo Populacyjne,które zakazuje rodzinom posiadania więcej niż dwojga dzieci, jednak niektórzy ukrywają przed światem nielegalnych potomków. Jednym z dzieci pozbawionych przez rząd prawa do istnienia, jest Luke Garner, trzeci syn ubogiej, żyjącej na wsi, rodziny. Jest cieniem. Jedynie jego rodzice i bracia wiedzą, że przyszedł na świat. Las otaczający dom dawał możliwość sporadycznego wychodzenia na dwór.

Niestety rząd postanawia wyciąć drzewa i na ich miejsce wybudować osiedle dla notabli.Chłopiec musi żyć na strychu, w cieniu. Podejście do okna staje się bardzo niebezpieczne,  Luke nie może nawet swobodnie chodzić po własnym domu.

Wszystko się zmienia, gdy Luke dostrzega twarz obcego dziecka w domu rodziny, która wyjechała. Chłopiec ma pewność- w sąsiednim domu jest nielegalne dziecko. Główny bohater poznaje Jen, która tak, jak on jest cieniem. Dziewczynka zdecydowanie różni się od chłopca. Jennifer posługuje się komputerem, a za pomocą czatu kontaktuje się z innymi cieniami. Luke poznaje całkiem nowy świat, czy wystarczy mu odwagi, by walczyć o wolność? Cena jest wysoka, bo dla takich jak on kara jest tylko jedna – śmierć.

Choć bohaterowie mają dwanaście lat są bardzo dojrzali. Nie przeszkadzało mi to, gdyż pisarka umiejętnie wszystko opisała. Luke i Jen mają dwa różne charaktery, ich osobowość kształtowały środowiska,w których żyli. Luke jest skryty, cichy i nie znający świata, od zawsze żył  w ukryciu i nigdy nie poznał dzieci podobnych do niego. Jennifer jest za to żywiołowa i odważna, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela komunikowała się z „trzecimi”, zna historię, a przynajmniej jej część.Mimo wielu przeciwieństw, dzieci wiedzą jedno: nie chcą się ukrywać, lecz żyć.

„Te słowa wracały do niego raz za razem: „ Nie ukrywać się. Żyć. Nie ukrywać się. Żyć.(…)” (str. 158)


Narracja w trzeciej osobie doskonale ukazuje życie cieni. Nie miałam problemu z wczuciem się w sytuację bohaterów. Książka jest świetnie napisana, a każda kartka zawiera treść, w której nie ma miejsca na zbędną akcję, czy wątek. Tłumaczka dobrze się spisała, bo powieść czyta się szybko i płynnie, po prostu nie mogłam się oderwać.

 „To jakie jest hasło?- zapytał.
-„Wolny”-powiedziała Jen.- Hasło brzmi „wolny”
(str. 108)

Fabuła skupia „Dzieci…” się głównie na przeżyciach Luke’a. W przeciwieństwie do serii „GONE” nie ma jakiś super mocy, wydarzenia są realistyczne, i co przerażające, bardzo prawdopodobne.Autorka nie oszczędza swoich bohaterów, ukazuje, że każdy czyn ma jakąś konsekwencję.

Wielką niesprawiedliwością byłoby pominięcie drugiej części serii- „Wśród oszustów”. Niestety fabuły wolę nie opisywać, gdyż nie chcę zdradzić, co się wydarzyło w pierwszej, więc powiem tylko tyle, że kontynuacja nadal trzyma poziom, jest nawet więcej akcji oraz pojawiają się nowi bohaterowie.

Polskie wydanie niesamowicie przypadło mi do gustu. Okładka pasująca do treści i, jak już wcześniej wspomniałam, świetne tłumaczenie to nie jedyne zalety „naszej” książki. Także połączenie dwóch tomów w jeden jest naprawdę dobrym pomysłem, zwłaszcza,że pojedyncze tomy mają ok. 200 stron.

„Dzieci Cienie” to zaskakująca seria pełna mądrej historii, poruszającej akcji i intrygujących bohaterów. Tego cyklu nie można trzymać w cieniu!

Moja ocena to oczywiście 10/10. Polecam również polską stronę książek, znaleźć tam można,m. in. wywiad z autorką.


Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję:


poniedziałek, 21 listopada 2011

"Jutro 2. W pułapce nocy"- John Marsden

 http://www.znak.com.pl/files/covers/card/Jutro2_Mrokinocy_500pcx.jpg

Seria „Jutro” to największy młodzieżowy bestseller w historii Australii, który doczekał się aż 26 wznowień i otrzymał kilkadziesiąt nagród w Australii, Stanach Zjednoczonych, Szwecji i Niemczech. Na podstawie powieści w 2010r. powstał film, a kolejna część zostanie zekranizowana w 2012 roku.

Od inwazji minęły dwa miesiące. Ellie wraz z przyjaciółmi ukrywa się w górach. Wszystkich ogarnia melancholijny nastrój, a atmosfera jest bardzo napięta, m. in. przez lekturę dziennika Ellie.Cała grupa zastanawia się, co się stało z dwójką pozostałych przyjaciół, którzy przepadli bez wieści. Nastolatki są zmęczeni wydarzeniami ostatnich tygodni,dlatego odpoczywają i trzymają się z dala od miasteczka. Jednak po odzyskaniu sił chcą działać, ale od czego zacząć? Jaka będzie przyszłość ich grupy?

„Przyszłość jest… sam nie wiem,jaka jest przyszłość. To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreskę, ale czasami osuwa nam się ręka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli” (str.86)

Cała paczka nastolatków jest interesująca, każdy ma jakiś talent, aspiracje, itp. Każdy jest inny, a łączy ich odwaga i siła, którą potrafią odnaleźć, by chronić siebie i najbliższych. Po odpoczynku młodzi ludzie zamierzają uratować swoje rodziny i miasteczko, aby to zrobić zmierzają na wyprawę, by odnaleźć innych wolnych ludzi. Czy na zewnątrz odnajdą piekło?

John Marsden najwidoczniej postanowił iść swoim własnym schematem. Niby fabuła jest inna, ale konstrukcja wydarzeń jest podobna do części pierwszej. Nie przeszkadzało mi to za bardzo,ale w tym tomie miałam wrażenie, że autor skupił się bardziej na związku Ellie i Lee. Nie byłoby to takie złe, jednak o innych bohaterach jest bardzo mało słów. Oczywiście postacie nadal mają barwne charaktery, mimo że rzadko są dłużej opisywani. W części pierwszej czytelnik mógł poznać bardziej osobowość każdej osoby. W tomie drugim trzeba domyślić się samemu, jakie przemiany zachodzą w poszczególnych bohaterach. Nie dla każdego jest to do dobra metamorfoza.

„Żyję w świetle,
Ale noszę z sobą mrok” (str.175)

Pod względem uczuć powieść zdecydowanie się zmieniła. Teraz po każdej akcji jest miejsce na snucie przemyśleń Ellie, narratorki książki. Lektura jest jeszcze ciekawsza, gdyż przyjaciele zdają sobie co raz większą sprawę z zasady: „Nie ma już żadnych zasad”, by przeżyć muszą walczyć, a wojna zawsze wiąże się z ofiarami. Grupa nastolatków musi podjąć decyzje i przyjąć konsekwencje swoich czynów, oczywiście popełniają oni błędy, co czyni ich bardziej ludzkimi. Język i styl pisania autora pozostał bez zmian. Bohaterowie nadal często posługują się językiem potocznym, a czasami, gdy pesymistyczna, pełna strachu atmosfera gdzieś zanika można usłyszeć jakiś żart Homera.

Jakby dłużej się zastanowić to „Jutro 2. W pułapce nocy” nie podoba mi się tak, jak część pierwsza, nie mówię, że książka jest zła, ale nie podobało mi się to skupienie na miłości Ellie i Lee oraz pomijanie pozostałych postaci. Czekam też na rozwinięcie emocji, bo choć w tomie drugim jest z tym lepiej, nadal czegoś brakuje i nie można odpowiednio wczuć się w sytuację. Nie należy jednak patrzeć na minusy. Mimo wad, kontynuacja serii „Jutro” to ciekawa pozycja, a moja ocena to 8/10.
Przeczytaj dziś, bo w księgarniach jest już „Jutro 4”. Nie zwlekaj do jutra!

sobota, 19 listopada 2011

"Straż"- Marianne Curley


Historia lubi się powtarzać, ale czy można ją zmienić? Ethan ma dość nietypową pracę- pilnuje przeszłości. Jako agent Straży musi chronić historię, gdyż Chaos zamierza zniszczyć Porządek świata. Jaki jest cel tej walki? Dlaczego zabito Serę, starszą siostrę chłopca?Przez dwanaście lat nie uzyskano odpowiedzi, a teraz Ethan otrzymuje nowe zadanie- ma wyszkolić nową osobę. Jego uczennicą zostaje Isabel, młodsza siostra byłego najlepszego przyjaciela. Komu tak naprawdę można zaufać?

Głównymi bohaterami są Ethan i Isabel. Pełnią też rolę narratorów. Nie da się nie lubić tej dwójki. Starszy Strażnik jest bardzo odważną postacią, która na co dzień chodzi do szkoły, lecz ma również niezwykły obowiązek i musi pilnować historii, co prawdę mówiąc munie przeszkadza. Jego rodzice nie potrafią pogodzić się ze śmiercią córki mimo upływu czasu, ale on nie chce żyć w ciągłym smutku, a oderwaniem się od rzeczywistości są misje i niesamowite moce.

Isabel ma również zadatki na Strażnika Czasu. Tylko, jak ma uwierzyć w te bajki? Dziewczyna, jednak nie wie,jaką rolę ma do odegrania w tej skomplikowanej grze. Isabel odkrywa całkiem inny świat, o którym nawet nie myślała. Czy poradzi sobie w całkowicie nowej rzeczywistości?

Dwutorowa narracja bardzo przypadła mi do gustu, ponieważ bardzo rzadko się zdarza, by pisarz wpadł nataki pomysł i, co więcej, opisał to dobrze. Tymczasem Marianne Curley świetnie poradziła sobie z tym zadaniem i posługuje się lekkim piórem. Wydarzenia opisane na przemian przez Isabel i Ethan’a zmuszają do kontynuacji lektury. Tłumaczenie bardzo dobrze oddaje treść „Straży”, nie rzuciły mi się w oczy żadne błędny.

Osobowość postaci jest interesująca. Bohaterowie nie raz zaskakiwali mnie swoim postępowaniem, a funkcje niektórych postaci nadal są dla mnie nieodgadnione. Dorośli i bohaterowie epizodyczni nie są potraktowani po macoszemu i to bardzo mi się spodobało. Nietuzinkowe postacie to jedna z cech, które najbardziej w książce cenię.

Wyobrażenie organizacji Strażników jest niewątpliwie nowatorskim podejściem do tematu podróży w czasie.Autorka zgrabnie wyjaśniła wątki dotyczące wyglądu, języka i zachowań osoby,która ma misję. Nie spodziewałam się aż takiej złożoności Strażników Czasu. Sam sposób cofania się w przeszłość jest niesamowitym pomysłem.

Akcja książki jest szybka, nie nudzi i nie zawiera niepotrzebnych scen. Wątek miłosny jest, ale nie taki na siłę, jak w co niektórych powieściach tego typu. Miłość to tylko tło i jestem autorce za to bardzo wdzięczna. Marianne Curley skupia się bardziej na odwadze i przyjaźni, które również są ważnymi wartościami.

Teraz parę słów o okładce. Szczerze mówiąc postać Isabel na mnie nie przekonuje. W książce była dla mnie bardziej zadziorna i zdeterminowana, a na okładce widać delikatny uśmiech i spojrzenie,za to kolory zasługują na pochwałę. Przeważnie przy powieściach fantasy okładki są ciemne i mroczne, a tu na odwrót. Ogólnie polska wersja jest według mnie ładniejsza od oryginalnej, bo na tamtej jest czarne tło i kwiat, czyli powtarzający się motyw.

„Straż” to niewątpliwie ciekawa lektura, przy której miło można spędzić czas. Polecam osobom, które lubią podróże w czasie i książki ze szczyptą humoru. Zwroty akcji i interesujący świat mówią same za siebie, że kontynuacja zapowiada niezapomnianą przygodę pełną magii.Moja ocena to oczywiście 10/10. Polecam!

sobota, 12 listopada 2011

"Enklawa"- Ann Aguirre

ENKLAWA

Ann Aguirre to bestsellerowa autorka, mieszkająca obecnie w Meksyku, jako pisarka zasłynęła powieściami science-fiction i romansami, zdobyła również nagrodę PEARL dla najlepszej nowej autorki. Czy nowa autorka oznacza nowy pomysł?

Karo żyje głęboko w tunelach, w enklawie. Imię można otrzymać, gdy przeżyje się piętnaście lat. Gdy już przejdzie się odpowiednią ceremonię zostaje przydzielony zawód. Karo jest Łowcą.Dziewczyna musi współpracować z Cieniem, którego nikt nie zna. Ponoć był na Powierzchni, lecz Karo mu nie wierzy. W całej enklawie panuje nieufność, a to może doprowadzić do zguby. Podczas swego zadania współpracownicy odkrywają, że krwiożercze potwory zmieniają się, zaczynają lepiej polować. Niestety nikt ze społeczności nie chce słuchać tego, co mówi dwójka Łowców. Karo i Cień zostają wygnani z enklawy. Tunele to pewna śmierć, więc jedyną drogą ucieczki jest Powierzchnia.

Opis aż krzyczy: „Jestem kopią!”. Mimo tego ostrzeżenia, książkę kupiłam, ale nie spodziewałam się czegoś odkrywczego. I miałam rację. Niestety „Enklawa” podczas czytania przypominała mi wiele innych książek z tego gatunku.

Karo to piękna, odważna,waleczna, itd., itp. dziewczyna. Cień, wybranek Karo, to (dla mnie) cień człowieka. Społeczność enklawy jest strasznie bezbarwna, a podejmowane przez nią decyzje są po prostu głupie. W całej książce nie było osoby, która mnie zaskoczyła. Nie mówię, że żaden bohater mi się nie podobał, ale mało było momentów, które wywołały u mnie szok.

Niby jest wiele akcji, ale co z tego? Jak ona wyglądała? Pięć Mutantów załatwiamy sztyletami, trzy kroki otaczają nas kolejne Mutanty i znów radzimy sobie (pięknie, ładnie) sztyletami.Potem kolejne trzy kroki, pojawia się dwudziestu zombiaków i (niespodzianka) każdego kasujemy sztyletami. Błagam. Ilu Mutantów można zabić w czasie pięciu minut?

Fabuła nie jest aż taka zła, ale autorka wiele podstawowych wątków nie chce wyjawić (trylogia musi być, prawda?) i sama plącze się we własnej książce. Jest wiele niedomówień, czy banalnych błędów,które bardzo kłują w oczy, np. wyjścia na Powierzchnię. Szczegółów nie będę wyjawiać, ale kto czytał na pewno zrozumie. Sprawa tajemniczych potworów również jest nie wyjaśniona, o katastrofie nie wspominając.

Teraz kluczowa sprawa. Dlaczego w każdej książce młodzieżowy musi być wątek miłosny? Rozumiem miłość w paranormal romance, ale po co w science-fiction? Gdyby jeszcze wątek miłosny był dobrze opisany… Nie ma (na szczęście) ckliwych, przesłodzonych wyznań, ale uczucia głównych bohaterów są bez wyrazu i to dobija. Uważam, że książka byłaby lepsza,gdyby autorka pominęła ten wątek całkowicie.

Wady już wymieniłam, ale wbrew pozorom są też zalety. Powieść jest napisana lekkim piórem, opisy nie są nużące, oprócz ataków potworów są również i ciekawsze wydarzenia. Nie jest tak źle, jak może się wydawać, ale tylko wtedy, gdy nie spodziewasz się wiele. Fani Stephena Kinga raczej nie znajdą tu czegoś dla siebie, gdyż „Enklawa” to lekka młodzieżówka, jakich wiele na rynku wydawniczym.

Co do „Enklawy” mam bardzo mieszane uczucia, mimo swojej krytyki nie skreśliłam tej książki. Może sięgnę po drugą część, by zobaczyć, co pani Aguirre wykombinuje? Choć bardziej skłaniam się ku ocenie 3/10, wystawiam słabiutkie 4/10.

piątek, 11 listopada 2011

"GONE: Zniknęli. Faza Pierwsza: Niepokój"- Michael Grant


Nagle znikają wszyscy powyżej piętnastego roku życia. Lekarze, nauczyciele, a nawet rodzice. W wyobraźni dziecka może brzmieć fajnie, ale co jeśli dorośli naprawdę znikną?

Okolicę otacza dziwna kopuła.Miasteczko ogarnia niepokój, bo nikt z dorosłych nie pomoże. Trzeba ogarnąć chaos. Kto to zrobi? Sam uratował kiedyś pasażerów autobusu, kiedy kierowca dostał zawału serca. Pojazd omal nie runął w przepaść, ale chłopak zachował zimną krew i wszystko skończyło się happy endem. Gdy w niewyjaśniony sposób dorośli znikają, dzieci widzą w Samie przywódcę. Chłopak nie chce być super-bohaterem, bo to za duża odpowiedzialność. Zwłaszcza, że sam skończy niedługo piętnaście lat i prawdopodobnie zniknie…

Zaczęło się od katastrofy wiele lat temu, jednak czy na katastrofie się zakończy? Sam musi rozpocząć wyścig z czasem, bo za ponad dwieście godzin będzie miał urodziny i odejdzie tak, jak inni. Jakby tego było mało do Perdido Beach przyjeżdżają inne dzieci ze znienawidzonej szkoły. Przywódcą nowo przybyłych jest Caine, który również skończy piętnaście lat. Nikt nie wie, że Ciemność wciela swój plan w życie.

Motyw dzieci, które muszą poradzić sobie bez dorosłych może wydać się oklepany, ale Michael Grant nie ograniczył się tylko do tego. "GONE. Zniknęli. Faza Pierwsza:Niepokój" to książka ukazująca postapokaliptyczny świat. Problemy, które autor opisuje w większości przypadków są z życia wzięte, a tłem do tego jest ETAP. Czym jest ETAP? Miejscem, gdzie rozpoczyna się walka dzieci o przetrwanie, to etap ich życia, etap w grze, którą muszą przejść, bo inaczej zginą.

Cała historia nie kręci się wokół młodego surfera- Sam’a. Ważną rolę odgrywają inni bohaterowie, a pominięcie któregoś z ich byłoby bardzo niemądre, gdyż wiele postaci zaskakuje. Na początku nie wiadomo do czego dzieci mogą być zdolne, rozwój przypadków sprawia,że walka się zaczyna, a życie to nie gra komputerowa, w której ma się po pięć szans.

Choć niektórzy bohaterowie wywołują uśmiech na twarzy, to wiele postaci denerwuje, ale jak dla mnie to jeszcze bardziej nadaje realizmu książce. Michael Grant pokazuje, że mimo zalet, każdy ma wady, nikt nie jest doskonały.

Fabuła powieści na początku rozwija się powoli, można powiedzieć, że na początku się trochę dłuży, ale po stu stronach akcja nabiera tempa. Muszę jednak ostrzec, że „GONE…” nie jest książką dla małych dzieci. Niech nie zwiedzie was cukierkowa okładka, bo możecie się bardzo rozczarować. Ta pozycja jest przeznaczona głównie dla młodzieży,o czym świadczy lekki język jakim autor się posługuje. Jednak niektóre sceny nie są już takie lekkie… Czuć niepokój.

Pierwsza część tej serii ma parę wad, np. niedokładność opisywania niektórych wydarzeń, mimo wszystko uważam, że „GONE. Zniknęli. Faza Pierwsza: Niepokój" to ciekawa pozycja dla młodzieży. Daję ocenę: 9/10.

sobota, 5 listopada 2011

"Błękit szafiru"- Kerstin Gier


Gwen ma misję, która bardzo zakłóca dotychczasowe życie dziewczyny. Rzeczonej misji nie musiałaby nawet wykonywać, gdyby nie Strażnicy, którzy do wyrozumiałych nie należą. Kolejne przeskoki  w czasie nie dają odpowiedzi, a dostarczają coraz więcej pytań. Kim tak naprawdę jest hrabia de Saint Germain? Czy Lucy i Paul mają rację? Co oznacza przepowiednia? I jak trzymać wachlarz, by nie zepsuć soirée w XVIII wieku?

Ostatnie pytanie wbrew pozorom jest bardzo ważne, dlatego Gwendolyn musi chodzić na lekcje, które mają ją nauczyć, jak postępować w XVIII wieku. Szkolenie nie jest takie łatwe, a jest jeszcze gorsze, gdy nielubiana kuzynka, może zobaczyć każde potknięcie. Gideon też nie ułatwia zadania, Strażnicy nie podają ważnych informacji, a główna bohaterka zastanawia się, komu może zaufać? Nawet własne uczuci mogą ją zdradzić.

W „Błękicie szafiru” nadal panuje wszechobecny humor, wątki są coraz bardziej rozwijane, a bohaterowie nadal trzymają formę. Zabawna Gwendolyn, nieco egoistyczny Gideon, denerwująca Charlotta i prześmieszna Leslie powracają. Tym razem jest więcej informacji o rodzinie Gideona, a Gwen spotyka  swojego przodka, który może odpowiedzieć na pytania.

Druga część „Trylogii czasu” nie zmieniała się pod względem języka, jakim się posługuje Kerstin Gier, nadal jest wiele żartów, narratorką jest Gwendolyn, a opisy otoczenia nie są nudne i bez sensu. Przerywnikami między rozdziałami również są cytaty, fragmenty kronik Strażników, itp., itd., tak krótkie informacje, a niezwykle umilają czytanie lektury. W kontynuacji mimo wszystko jest wiele nowości.

Duża zmiana dotyczy akcji w książce. Jeśli w „Czerwieni rubinu” było wiele wątków i tajemnic, to w drugiej części  jest ich jeszcze więcej. Nie znajdziesz odpowiedzi na pytania, autorka zaserwowała nam kolejne zagadki. Czy to źle? Według mnie nie. Fabuła jest bardzo dobrze przemyślana, a świetny dodatkiem jest Xemerius- nowa postać. Kim jest Myślę że pierwsza część trylogii byłą dopiero zapowiedzią niezwykłej przygody. Kerstin Gier nie pozwala, by akcja się dłużyła, nie ma czasu na nudy.

Okładka tej powieści jest śliczna: pawie pióro, chronograf oraz oko głównej bohaterki… Czyli błękit szafiru… Widać, że wydawnictwo się postarało, a grafik, który zaprojektował to dzieło ma talent.

Mit, że drugie tomy książek są zawsze gorsze, z całą pewnością nie dotyczy „Błękitu szafiru”. Książka nadal trzyma poziom, mogę nawet stwierdzić, że dwójka jest lepsza od „Czerwieni rubinu”. Kerstin Gier ponownie oczarowała mnie podróżami w czasie. Może to magia kruka? Moja ocena: 10/10.

„Kruk, na skrzydłach z rubinu niesiony, 
między światami brzmi umarłych muzyka,
 siły jeszcze nie poznał i nie zna też ceny.
 Moc głowę podnosi i krąg się zamyka.” (str. 225)