wtorek, 20 listopada 2012

"Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich" - Małgorzata Gutowska-Adamczyk


Iga Toroszyn zauważyła coś bardzo niepokojącego - z muzeów na całym świecie giną dzieła Rose de Vallenord. Współwłaścicielka cukierni Pod Amorem prosi zatem Ninę, historyczkę sztuki, o pomoc, gdyż trzeba ochronić należący do rodziny portret Tomasz Zajezierskiego. Podobno jest to obraz namalowany przez Różę Wolską, toteż Nina musi przeprowadzić śledztwo, by sprawdzić, czy to prawda. Sherlock Holmes w spódnicy zamierza się dowiedzieć, czy historycy przypadkiem nie pominęli jakiegoś szczegółu z życiorysu rudowłosej malarki.

Akcja książki przedstawia losy obu kobiet. Współczesność miesza się z przeszłością, tworząc opowieść, która na długo zostanie w pamięci. Przyznam, że historia Róży o wiele bardziej mnie zaciekawiła niż życie Niny. Polubiłam Rose za jej osobowość i sposób bycia. Z fascynacją, a czasami i strachem, patrzyłam na jej wybory. Mimo to wątek Niny też zasługuje na uwagę, choć według mnie rozdziałów z nią było zbyt mało, bym mogła się z nią jakoś zżyć. Pozostali bohaterowie w większości są denerwujący, lecz taki był zamysł pisarki. Bo jak można tolerować zachowanie zepsutych osób, np. egoistycznej Ireny, matki Niny? Toż to potwór z piekła rodem! A takich postaci jest więcej. Uważam jednak, że to nie odbiera uroku "Podróży do miasta świateł".

Autorka w wyśmienity sposób opisała XIX wiek w mieście świateł. Podczas czytania widać, że pani Gutowska-Adamczyk wie, o czym pisze. Czytelnik ma okazję poznać życie zarówno biedaków jak i arystokracji. Może także być świadkiem istotnych wydarzeń. Nazwałabym tę powieść przyjemną lekcją historii. To majstersztyk!

Świetny trailer, polecam obejrzeć.

Doskonałe jest również wydanie "Róży z Wolskich". Nie znalazłam żadnej "literóFki" czy innych tego typu tworów. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a oprawa graficzna to już wisienka na torcie. Okładka idealnie oddaje niezwykły klimat, jaki znajduje się w "Podróży do miasta świateł". Aż miło mieć takie cudo na półce w domowej biblioteczce. Rzadko się zdarza, że bestseller oprócz okładki ma także znakomitą treść. Okazuje się jednak, że są wyjątki.

Książka pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk pozwala przenieść się do dziewiętnastowiecznej Francji. Z czystym sumieniem mogę napisać, że podróż ta jest przepiękna. "Róża z Wolskich" wywołuje naprawdę wiele emocji, dawno nie przeżywałam tak żadnej powieści. Czy "Podróż do miasta świateł" ma zatem jakieś wady? Oczywiście, nie można się od niej oderwać! Prawie całą noc "straciłam" na lekturę tej książki, ale niczego nie żałuję. Warto było. Szczerze polecam przeczytanie "Róży z Wolskich", bo to świetnie napisana opowieść. Szkoda, naprawdę szkoda, że tom drugi będzie dopiero za rok. Na szczęście mam przed sobą inne tytuły tej autorki. Chętnie sięgnę po trylogię "Cukiernia pod Amorem", bo coś czuję, że to również będzie ciekawa historia. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.


***

Jeśli już "Różę z Wolskich" macie za sobą, zachęcam Was do udziału w konkursie. Do wygrania podróż do miasta świateł!

Regulamin i info o wszystkich nagrodach znajdziecie na fanpejdżu Naszej Księgarni.

Życzę powodzenia wszystkim uczestnikom konkursu.


Konkursowy filmik

Na koniec, jeszcze raz polecam twórczość pani Gutowskiej-Adamczyk. :)

P.S. W Biedronce od 29.11 do 12.12 książkę będzie można nabyć za 39, 99 27, 99 zł. ;)

sobota, 17 listopada 2012

"Drużyna. Wyrzutki" - John Flanagan

 

" - Cóż za drużyna!- zaczął oberjarl. - Złodziej, przewrażliwiony na swoim punkcie pierwszy oficer, niemal ślepy niedźwiedź, błazen, bliźniaki, których nikt nie potrafi odróżnić, mól książkowy i skirl, który nie wie nawet, jak powinien wyglądać porządny żagiel. (...) Trudno wyobrazić sobie lepszy skład" (str. 408)

Aby zostać wojownikiem w mroźnej Skandii trzeba się wykazać siłą i odwagą. Czy niewysoki, nierzucający się w oczy Hal przetrwa specjalne szkolenie, które ma zdecydować o jego życiu? Chłopiec od dziecka marzy, żeby pójść w ślady swojego ojca, który był skandyjskim wojownikiem. Na razie jego przyszłość nie przedstawia się jednak różowo. Hal zostaje przydzielony do "Czapli", drużyny, która podobno jest skazana na porażkę. Wiadomo, że zwyciężą tylko najlepsi. Czy "Czaple" będą mieć jakiegoś asa w rękawie?

Nie powiem, "Drużynę" szybko się czyta. To lekka niewymagająca myślenia lektura na dwa - trzy wieczory. Język powieści nie jest skomplikowany, ale widzę wyraźną poprawę pana Flanagana w pisaniu. Opisy są bardziej rozbudowane niż w pierwszych tomach "Zwiadowców", dialogi są lepiej przemyślane. Moim zdaniem to ogromny plus. Niestety na tym się kończy. Mimo że "Wyrzutki" to sympatyczna książka, trochę irytująca jest ta powtarzalność. Już w serii o niskim, lecz sprytnym Willu mieliśmy do czynienia m.in. z zrzędliwym nauczycielem. Główni bohaterowie obu cykli nieraz też dostawali w swoją rzyć, żeby potem wspólnie z przyjaciółmi wykaraskać się z kłopotów. Inna sceneria nie wystarczy, aby zatuszować te szczegóły. A podobnych "drobnostek" jest więcej. Rozumiem, że to seria przeznaczona głównie dla dzieci i młodzieży, lecz według mnie wypadałoby mieć trochę oryginalności. 

Główny bohater, Hal, w ogóle nie zdobył mojej sympatii. Nie był szczególnie irytujący, mógł być ciekawą postacią, ale... zbyt bardzo przypominał Willa! Stracił ojca (Will dodatkowo matkę), chciał być wojownikiem, miał drobną budowę ciała, czuł, że nie pasuje do swoich rówieśników... Skądś to znam. Pozostali bohaterowie posiadali lepsze osobowości, ale zostali potraktowani trochę po macoszemu. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach będzie można dowiedzieć się o nich czegoś więcej, bo jak na razie przypominają mi tło, które jest zasłaniane przez historię głównego bohatera. Przydałoby się rozwinąć parę wątków pobocznych, ponieważ z tym w "Wyrzutkach" jak na razie jest średnio.

Choć "Drużyna" ma kilka wad,  jest nieźle zapowiadającą się serią. Nie wiem, ile części jest planowanych, ale myślę, że jeśli autor nie zasypie czytelników dziesięcioma tomami, to cykl nadal będzie trzymał się na dobrym poziomie. Moim zdaniem jednak "Zwiadowcy" byli lepszą serią. Co prawda w "Wyrzutkach" widać, że John Flanagan udoskonalił swój pisarski warsztat, lecz spoczął na laurach jeśli chodzi o wymyślanie fabuły. Całość uratowało dość zaskakujące zakończenie, ale to trochę za mało. Jak na razie nie jest najgorzej, jednak "Drużyna" zawiera zbyt wiele schematów. Myślę, że czas oderwać się od niesławnych "Zwiadowców" i stworzyć coś nowego. "Wyrzutki" to całkiem porządna powieść, lecz ma parę słabych stron. Na plus jest płynna akcja i brak niepotrzebnych dłużyzn. Oby tylko w kolejnym tomie autor pozbył się minusów obecnych na początku serii.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

środa, 14 listopada 2012

Wyniki konkursu urodzinowego

Witam! Nie, nie porzuciłam bloga. Niestety od miesiąca cierpię na brak czasu. Jeśli miałam jakąś godzinkę- dwie, sięgałam po jakiś tytuł z mojej domowej biblioteczki i nawet nie patrzyłam na komputer. Na szczęście w przyszłym tygodniu na pewno się to zmieni. Muszę przecież w końcu napisać jakąś opinię, bo przez te cztery tygodnie przeczytałam masę naprawdę dobrych książek. Nie mogę też zapomnieć o odwiedzeniu Waszych blogów, ponieważ wydaje mi się, że od wieków nie widziałam żadnej recenzji. Zauważyłam, że stęskniłam się za blogsferą, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jestem tak przywiązana do czytania postów z opiniami, stosikami i innymi różnościami...


Chciałabym podziękować wszystkim osobom, które złożyły mi życzenia lub wzięły udział w pierwszym (na pewno nie ostatnim) konkursie na blogu. ;)


Otrzymałam osiemnaście odpowiedzi na pytanie konkursowe i przyznam, że niełatwo było mi wybrać najlepszą pracę. Po długiej analizie każdego tekstu zdecydowałam, że "Dotyk Julii" należy się  
Tirindeth.

Gratuluję zwyciężczyni! Teraz czekam na Twój adres, wysłałam Ci już e-maila. :)  

 ***
Szkoda, żę musiałam wybrać tylko jedną osobę. Na następny konkurs powinnam chyba przeznaczyć co najmniej dwie książki...