poniedziałek, 28 maja 2012

"BZRK"- Michael Grant

BZRK

„Pozwól, że opowiem ci o nano.” (str. 44)

Gdy wejdziesz w świat nano, już nic nie będzie takie samo. Którą stronę wybierzesz- nanoboty, kierowane przez tikerów, czy bioty połączone z BZRK? Codziennie toczy się ogromna wojna, ale ty jej nie możesz nawet dostrzec…

„Co ważniejsze: wolność czy szczęście?” (str. 43)

Michael Grant ma charakterystyczny styl tworzenia fabuły; najpierw wrzuca czytelnika na głęboką wodę i już na początku można poznać wiele interesujących wątków. Z czasem autor coraz bardziej wszystko komplikuje, więc czytanie książek Granta przypomina oglądanie dobrego thrillera- chwila nieuwagi i już nie wiesz, co się dzieje. 

„Co to, jakaś gra?” (str. 43)

„BZRK” przypomina „GONE”, ale nie mam tu na myśli fabuły. Nowa powieść Granta, podobnie jak w jego „GONE”, ma swój własny, niepowtarzalny świat oraz nietuzinkowych bohaterów. Jeśli mam być szczera, to moim zdaniem „BZRK” jest nawet lepsze. Postacie są tu bardziej dopracowane, mają swoje marzenia i plany.

Głównymi bohaterami jest dwójka nastolatków- szesnastoletnia Sadie i jej rówieśnik Noah. Ci, którzy czytali inne książki autora, wiedzą, że akcja nie kręci się tylko wokół tych postaci. Można poznać losy przyjaciół i wrogów, ich historię  oraz punkt widzenia.  

Nieraz obawiałam się o losy Johna i Sylvii. Autor czasami lubi eliminować lubianych bohaterów. Cała historia dzięki temu zyskuje, zmusza do uważnego czytania. Powieść jest dynamiczna, pełna zwrotów akcji. Nie było żadnego nudnego momentu. Książkę czyta się niezwykle szybko, ułatwia to język utworu oraz interesująca intryga. Wiadomo, że „BZRK” to wstęp do czegoś bardziej skomplikowanego niż mogłoby się na początku wydawać.

Opisanie całej fabuły lub choćby jej część zepsułoby całą tajemniczość powieści. Każdy sam musi etapami narzuconymi przez autora poznawać świat nano. Czy „BZRK” to coś nowego? Tak, nawet jeśli ktoś zobaczyłby jakieś podobieństwo do innej historii, musiałby przyznać, że mimo wszystko Michael Grant do swojej książki dodał jakiegoś powiewu świeżości. Pisarz znane wątki przemienia w nowe, widać, że ma wiele pomysłów. Wstęp do nowej serii jest bardzo obiecujący. Kto wie, co też Grant wymyśli. Należy się szykować na wiele niespodzianek. Szkoda tylko, że premiera drugiej części za oceanem jest dopiero w przyszłym roku.

„BZRK” to książka chaotyczna i poplątana, oczywiście w pozytywnym sensie. Fanom „GONE” nowe dzieło Michaela Granta potrzebne jest jak powietrze! Polecam również tym, którzy lubią thrillery oraz zaczytują się w oryginalnych antyutopiach.

Moja ocena: 10/10.


32 komentarze:

  1. Ohoho...wysoka ocena, więc kto wie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że to dla mnie lektura obowiązkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Gone" nie czytałam, więc póki co nie czuję potrzeby sięgnięcia po tę książkę ;] ale może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak na razie nie mam ochoty na ta książkę ale w przyszłości z pewnością po nią sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Gone" bardzo mi się podobało, więc na pewno sięgnę po "BZRK" szczególnie, że tak wysoko oceniasz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po twojej recenzji, jest to moja nowa pozycja obowiązkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gone bardzo lubię, ale mój budżet jest ograniczony. Jutro odbieram "Gone 5" i póki co, to będzie koniec zakupów książkowych. Ale ta książka, z pewnością znajdzie się na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę, mam wielką ochotę na tę książkę. A co do moich zacnych żurawi, to gratulacje! Czekałam aż w końcu, ktoś się połapie i skojarzy.;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Widziałam ją w empiku, śmiałam się bardzo z tytułu no bo ,,Co czytasz -BZRK" Ale recenzja zachęcająca;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, ale mnie zaciekawiłaś. Moja lista książek do przeczytania znacznie się poszerza... Lubię thrillery, więc powinna przypaść mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Widziałam już pochlebne opinie, czas się za nią rozejrzeć;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam GONE tego autora i ta książka mnie kusi. Muszę ją przeczytać. ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. Poluję na tę książkę :]

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę ją dorwać w swoje łapki:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaciekawiłaś mnie, coś mi się zdaje, ze nie wyjdę dzisiaj z empiku z niczym.
    P.S Chyba wkradła ci się mała literówka w tytuł powieści:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi. Już poprawione. :)

      Usuń
  16. Hymmmm... Zapowiada się całkiem nie źle. Będę ją miała na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo mnie zachęciłas! ;)
    Serdecznie zapraszam:
    http://zirtael-bibliomaniak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w jaki sposób udało ci sie nawiązać współpracę z jaguarem?:>

      Usuń
    2. Wysłałam e-maila z pytaniem o współpracę.

      Usuń
  18. No, wreszcie znalazłam ciekawa recenzję tej książki! Bardzo podoba mi się styl Granta, chętnie sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaciekawiłaś mnie ;) i w dodatku ta ocena... ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie jestem do końca przekonana do tej książki, ale jeżeli znajdę w bibliotece, to czemu nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Myślałam czy ją kupić czy nie.. poczekam na jeszcze parę recenzji i wtedy zdecyduję. Twoja jak najbardziej zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kupić nie kupię, ale chętnie przeczytam jeśli tylko znajdzie się w mojej pobliskiej bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  23. Odpowiedzi
    1. Też tak na początku uważałam, ale po przeczytaniu książki moja ocena trochę złagodniała, bo okazało się, że okładka to taka podpowiedź. ;)

      Usuń
  24. Książka czeka już u mnie na półeczce, więc z pewnością niedługo przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Przyznam, że spodziewałam się czegoś innego i jakoś za pozytywnie nie byłam nastawiona, jednak po takiej recenzji z chęcią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  26. Proszę, proszę - jaka wysoka ocena! O_o.

    Zmusza mnie, abym przeczytała :-D

    OdpowiedzUsuń
  27. Uwielbiam "Gone", ale do tej książki Granta nie byłam przekonana. Może jednak dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie, to w cale nie jest dziwne, że piszę dopiero teraz.

    Ach, BZRK! Uwielbiam tę książkę. Podobała mi się zdecydowanie bardziej niż GONE, które porządnie ryje mózg.
    Ja, szczerze mówiąc, o wiele bardziej martwiłam się o Vincenta (<3) i Niżyńskiego oraz Ofelię i Wilkes w finałowych scenach niż o Plath i Keatsa. Po prostu wiedziałam, że Sylvia i John sobie poradzą - chociaż też mi napędzili niezłego stracha :).

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń