Kiedy przeczytałam ostatnią stronę "Zatrutego tronu", od razu wiedziałam, że w części drugiej będzie jeszcze więcej akcji, przygody i klimatu średniowiecza. Często jest jednak tak, że kontynuacja nie dorównuje swojej poprzedniczce. Jak to jest z "Królestwem cieni"?
Tym razem Wynter Moorehawke samotnie podróżuje przez lasy w poszukiwaniu Alberona- zbuntowanego księcia. Gdy dziewczyna spotyka Raziego i Christhopera czuje się pewniej, ale to nie zmienia faktu, że wrogowie nadal za nimi podążają. Przyjaciele szukają schronienia u Merronów- tajemniczego ludu z Północy. Komu tak naprawdę nasi bohaterowie mogą jednak ufać?
Celine Kiernan mnie nie zawiodła- książka trzyma poziom od początku do końca. Autorka nadal czaruje swoim pięknym językiem i świetnie kreuje bohaterów. Nieraz słyszałam szum rzeki i zapach liści znajdującym się w tzw. Królestwie cieni. To przez te barwne opisy! Nie mogłam odejść od lektury, ani razu nie myślałam o odłożeniu tej książki na półkę, bo nawet "Zatruty tron" nie był tak wciągający.
Jeśli w pierwszym tomie polubiłam Wynter, Christhopera i Raziego, to w części drugiej wręcz pokochałam ich charaktery. Opisanie przyjaźni tej trójki uważam za jeden z najlepszych wątków całej trylogii. Oczywiście jest również miejsce na miłość, ale nie jest to uczucie płytkie jak woda w kałuży. W "Królestwie cieni" nie ma miejsca na zwykłe zauroczenia i pytania- "Którego wybrać?". Twórczość Celine różni się znacznie od paranormalnych romansów i według mnie jest lepsza od niejednego bestsellera. Pewnie zaraz pomyślicie, że piszę cukierkową laurkę, ale naprawdę tak uważam. Wynter mimo tych piętnastu lat jest bardzo mądra, ale do ideału jej daleko. Właśnie to cenię w autorce, że nie przesadza w wypisywaniu pozytywnych cech swoich bohaterów, przez to są naturalni- "z krwi i kości".
"Królestwo cieni" jest zdecydowanie lepsze od swojej poprzedniczki, bo ma ciekawszą, bardziej rozwiniętą fabułę, więcej akcji oraz nowe postacie. Dzięki drugiemu tomowi poznajemy ludzi z Północy- Merronów. Pisarka w treść wplotła zwroty tego ludu, toteż na końcu powieści można znaleźć słowniczek. Nie zabrakło również mapki, którą stworzyła sama autorka, także oprawa graficzna jest na plus.
Krótko mówiąc, kontynuacja mnie nie zawiodła. Wcześniej już wspomniane, barwne opisy miejsc sprawiały, że przeniosłam się do całkowicie innego świata. Przygody bohaterów były przemyślane i interesujące, a same postacie nie należały do papierowych i sztucznych. Gratuluję oryginalnego pomysłu autorce i mam nadzieję, że Celine Kiernan napisze jeszcze jakąś literacką perłę.
Jak widać, napisanie "polecam" to zwykła formalność. Moim zdaniem, "Królestwo cieni" zasługuje na 10/10, bo czas przeznaczony na czytanie historii o Wynter nie uważam za zmarnowany i wiem, że jeszcze kiedyś przeczytam tę książkę po raz kolejny.
Tym razem Wynter Moorehawke samotnie podróżuje przez lasy w poszukiwaniu Alberona- zbuntowanego księcia. Gdy dziewczyna spotyka Raziego i Christhopera czuje się pewniej, ale to nie zmienia faktu, że wrogowie nadal za nimi podążają. Przyjaciele szukają schronienia u Merronów- tajemniczego ludu z Północy. Komu tak naprawdę nasi bohaterowie mogą jednak ufać?
Celine Kiernan mnie nie zawiodła- książka trzyma poziom od początku do końca. Autorka nadal czaruje swoim pięknym językiem i świetnie kreuje bohaterów. Nieraz słyszałam szum rzeki i zapach liści znajdującym się w tzw. Królestwie cieni. To przez te barwne opisy! Nie mogłam odejść od lektury, ani razu nie myślałam o odłożeniu tej książki na półkę, bo nawet "Zatruty tron" nie był tak wciągający.
Jeśli w pierwszym tomie polubiłam Wynter, Christhopera i Raziego, to w części drugiej wręcz pokochałam ich charaktery. Opisanie przyjaźni tej trójki uważam za jeden z najlepszych wątków całej trylogii. Oczywiście jest również miejsce na miłość, ale nie jest to uczucie płytkie jak woda w kałuży. W "Królestwie cieni" nie ma miejsca na zwykłe zauroczenia i pytania- "Którego wybrać?". Twórczość Celine różni się znacznie od paranormalnych romansów i według mnie jest lepsza od niejednego bestsellera. Pewnie zaraz pomyślicie, że piszę cukierkową laurkę, ale naprawdę tak uważam. Wynter mimo tych piętnastu lat jest bardzo mądra, ale do ideału jej daleko. Właśnie to cenię w autorce, że nie przesadza w wypisywaniu pozytywnych cech swoich bohaterów, przez to są naturalni- "z krwi i kości".
"Królestwo cieni" jest zdecydowanie lepsze od swojej poprzedniczki, bo ma ciekawszą, bardziej rozwiniętą fabułę, więcej akcji oraz nowe postacie. Dzięki drugiemu tomowi poznajemy ludzi z Północy- Merronów. Pisarka w treść wplotła zwroty tego ludu, toteż na końcu powieści można znaleźć słowniczek. Nie zabrakło również mapki, którą stworzyła sama autorka, także oprawa graficzna jest na plus.
Krótko mówiąc, kontynuacja mnie nie zawiodła. Wcześniej już wspomniane, barwne opisy miejsc sprawiały, że przeniosłam się do całkowicie innego świata. Przygody bohaterów były przemyślane i interesujące, a same postacie nie należały do papierowych i sztucznych. Gratuluję oryginalnego pomysłu autorce i mam nadzieję, że Celine Kiernan napisze jeszcze jakąś literacką perłę.
Jak widać, napisanie "polecam" to zwykła formalność. Moim zdaniem, "Królestwo cieni" zasługuje na 10/10, bo czas przeznaczony na czytanie historii o Wynter nie uważam za zmarnowany i wiem, że jeszcze kiedyś przeczytam tę książkę po raz kolejny.
Hmm, chętnie zabiorę się za pierwszą część. Książka przyciągnęła mój wzrok już w Empiku, a Twoja recenzja jedynie wzmogła apetyt. Mam nadzieję, że znajdę tę książkę w bibliotece albo gdzieś - gdziekolwiek - w przyzwoitej cenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Angie Wu
www.zrecenzujemy.blogspot.com
Oczekuję właśnie na pierwszą cześć tej trylogii i aż z niecierpliwości przebieram nogami. Naprawdę słyszałam o niej dużo dobrego i bardzo chcę się przekonać czy mnie również oczaruje :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam poprzedniczki, więc po tę póki co nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
No no, zrecenzowałaś najlepszą książkę, jaką przeczytałam w całym moim życiu i przyznaję, zgadzam się z Twoją recenzją. Trójka też jest bardzo dobra, ale nie tak dobra, jak Królestwo Cieni. Wiek bohaterki w żadnym wypadku nie powinien decydować o tym, czy po książkę się sięgnie - przede wszystkim dlatego, że to rok 1500, pogranicze średniowiecza i Renesansu, wówczas ludzie inaczej żyli i kobiety w wieku 15 lat często były już wydawane za mąż. A co do perełek Celine - a i napisała! Into the Grey, które zdobyło pierwsze miejsce CBI Children's Book of the Year award :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, trójka jest dobra, ale czegoś mi w niej brakowało, więc "Zbuntowany książę" znajduje się u mnie na drugim miejscu. ;) A "Into the Grey" mam nadzieję, że wydadzą, bo książka bardzo mnie zaciekawiła.
UsuńPomimo tak świetnej recenzji i wysokiej oceny, nie mam przekonania co do tej książki. Ale kto wie co będzie :D
OdpowiedzUsuńTy nawet sobie nie wyobrażasz jak ja chcę przeczytać "Zatruty Tron"!
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej autorce, ale po Twojej recenzji myślę, że się zainteresuję jej twórczością ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i byłam zachwycona, więc tej sobię ine odpuszczę za nic! :D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam do tej pory ani o autorce ani o tej książce. Jednak jeśli spotkam gdzieś pierwszą część, to przeczytam (:
OdpowiedzUsuńJakoś ta seria nie przyciąga mojego wzroku, ale nie mówię całkiem nie... Na razie moje plany obejmują przeczytanie tego, co tak długo, zbyt długo, czeka na mnie na półkach.
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę, skoro książka jest tak dobra :)
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana do zabawy "LUBIĘ", zapraszam:)
OdpowiedzUsuńMuszę, mieć i przeczytać. Obiecałam sobie, że we wrześniu sprezentuję sobie całą trylogię *_*
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie;) Co jest trudną sztuką ostatnimi czasy:D
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze Cię zachęciłam do tej książki. :) Trylogię polecam, bo naprawdę warto.
Usuń