Gwen ma misję, która bardzo zakłóca dotychczasowe życie dziewczyny. Rzeczonej misji nie musiałaby nawet wykonywać, gdyby nie Strażnicy, którzy do wyrozumiałych nie należą. Kolejne przeskoki w czasie nie dają odpowiedzi, a dostarczają coraz więcej pytań. Kim tak naprawdę jest hrabia de Saint Germain? Czy Lucy i Paul mają rację? Co oznacza przepowiednia? I jak trzymać wachlarz, by nie zepsuć soirée w XVIII wieku?
Ostatnie pytanie wbrew pozorom jest bardzo ważne, dlatego Gwendolyn musi chodzić na lekcje, które mają ją nauczyć, jak postępować w XVIII wieku. Szkolenie nie jest takie łatwe, a jest jeszcze gorsze, gdy nielubiana kuzynka, może zobaczyć każde potknięcie. Gideon też nie ułatwia zadania, Strażnicy nie podają ważnych informacji, a główna bohaterka zastanawia się, komu może zaufać? Nawet własne uczuci mogą ją zdradzić.
W „Błękicie szafiru” nadal panuje wszechobecny humor, wątki są coraz bardziej rozwijane, a bohaterowie nadal trzymają formę. Zabawna Gwendolyn, nieco egoistyczny Gideon, denerwująca Charlotta i prześmieszna Leslie powracają. Tym razem jest więcej informacji o rodzinie Gideona, a Gwen spotyka swojego przodka, który może odpowiedzieć na pytania.
Druga część „Trylogii czasu” nie zmieniała się pod względem języka, jakim się posługuje Kerstin Gier, nadal jest wiele żartów, narratorką jest Gwendolyn, a opisy otoczenia nie są nudne i bez sensu. Przerywnikami między rozdziałami również są cytaty, fragmenty kronik Strażników, itp., itd., tak krótkie informacje, a niezwykle umilają czytanie lektury. W kontynuacji mimo wszystko jest wiele nowości.
Duża zmiana dotyczy akcji w książce. Jeśli w „Czerwieni rubinu” było wiele wątków i tajemnic, to w drugiej części jest ich jeszcze więcej. Nie znajdziesz odpowiedzi na pytania, autorka zaserwowała nam kolejne zagadki. Czy to źle? Według mnie nie. Fabuła jest bardzo dobrze przemyślana, a świetny dodatkiem jest Xemerius- nowa postać. Kim jest Myślę że pierwsza część trylogii byłą dopiero zapowiedzią niezwykłej przygody. Kerstin Gier nie pozwala, by akcja się dłużyła, nie ma czasu na nudy.
Okładka tej powieści jest śliczna: pawie pióro, chronograf oraz oko głównej bohaterki… Czyli błękit szafiru… Widać, że wydawnictwo się postarało, a grafik, który zaprojektował to dzieło ma talent.
Mit, że drugie tomy książek są zawsze gorsze, z całą pewnością nie dotyczy „Błękitu szafiru”. Książka nadal trzyma poziom, mogę nawet stwierdzić, że dwójka jest lepsza od „Czerwieni rubinu”. Kerstin Gier ponownie oczarowała mnie podróżami w czasie. Może to magia kruka? Moja ocena: 10/10.
„Kruk, na skrzydłach z rubinu niesiony,
między światami brzmi umarłych muzyka,
siły jeszcze nie poznał i nie zna też ceny.
Moc głowę podnosi i krąg się zamyka.” (str. 225)
między światami brzmi umarłych muzyka,
siły jeszcze nie poznał i nie zna też ceny.
Moc głowę podnosi i krąg się zamyka.” (str. 225)
Musę jak najszybciej dorwać tą książkę !
OdpowiedzUsuńPierwsza część mnie oczarowała i sądzę , że w przypadku drugiej będzie tak samo : )