Ann
Aguirre to bestsellerowa autorka, mieszkająca obecnie w Meksyku, jako
pisarka zasłynęła powieściami science-fiction i romansami, zdobyła
również nagrodę PEARL dla najlepszej nowej autorki. Czy nowa autorka
oznacza nowy pomysł?
Karo
żyje głęboko w tunelach, w enklawie. Imię można otrzymać, gdy przeżyje
się piętnaście lat. Gdy już przejdzie się odpowiednią ceremonię zostaje
przydzielony zawód. Karo jest Łowcą.Dziewczyna musi współpracować z
Cieniem, którego nikt nie zna. Ponoć był na Powierzchni, lecz Karo mu
nie wierzy. W całej enklawie panuje nieufność, a to może doprowadzić do
zguby. Podczas swego zadania współpracownicy odkrywają, że krwiożercze
potwory zmieniają się, zaczynają lepiej polować. Niestety nikt ze
społeczności nie chce słuchać tego, co mówi dwójka Łowców. Karo i Cień
zostają wygnani z enklawy. Tunele to pewna śmierć, więc jedyną drogą
ucieczki jest Powierzchnia.
Opis
aż krzyczy: „Jestem kopią!”. Mimo tego ostrzeżenia, książkę kupiłam,
ale nie spodziewałam się czegoś odkrywczego. I miałam rację. Niestety
„Enklawa” podczas czytania przypominała mi wiele innych książek z tego
gatunku.
Karo
to piękna, odważna,waleczna, itd., itp. dziewczyna. Cień, wybranek
Karo, to (dla mnie) cień człowieka. Społeczność enklawy jest strasznie
bezbarwna, a podejmowane przez nią decyzje są po prostu głupie. W całej
książce nie było osoby, która mnie zaskoczyła. Nie mówię, że żaden
bohater mi się nie podobał, ale mało było momentów, które wywołały u
mnie szok.
Niby
jest wiele akcji, ale co z tego? Jak ona wyglądała? Pięć Mutantów
załatwiamy sztyletami, trzy kroki otaczają nas kolejne Mutanty i znów
radzimy sobie (pięknie, ładnie) sztyletami.Potem kolejne trzy kroki,
pojawia się dwudziestu zombiaków i (niespodzianka) każdego kasujemy
sztyletami. Błagam. Ilu Mutantów można zabić w czasie pięciu minut?
Fabuła
nie jest aż taka zła, ale autorka wiele podstawowych wątków nie chce
wyjawić (trylogia musi być, prawda?) i sama plącze się we własnej
książce. Jest wiele niedomówień, czy banalnych błędów,które bardzo kłują w
oczy, np. wyjścia na Powierzchnię. Szczegółów nie będę wyjawiać, ale
kto czytał na pewno zrozumie. Sprawa tajemniczych potworów również jest
nie wyjaśniona, o katastrofie nie wspominając.
Teraz
kluczowa sprawa. Dlaczego w każdej książce młodzieżowy musi być wątek
miłosny? Rozumiem miłość w paranormal romance, ale po co w
science-fiction? Gdyby jeszcze wątek miłosny był dobrze opisany… Nie ma
(na szczęście) ckliwych, przesłodzonych wyznań, ale uczucia głównych
bohaterów są bez wyrazu i to dobija. Uważam, że książka byłaby
lepsza,gdyby autorka pominęła ten wątek całkowicie.
Wady
już wymieniłam, ale wbrew pozorom są też zalety. Powieść jest napisana
lekkim piórem, opisy nie są nużące, oprócz ataków potworów są również i
ciekawsze wydarzenia. Nie jest tak źle, jak może się wydawać, ale tylko
wtedy, gdy nie spodziewasz się wiele. Fani Stephena Kinga raczej nie
znajdą tu czegoś dla siebie, gdyż „Enklawa” to lekka młodzieżówka,
jakich wiele na rynku wydawniczym.
Co
do „Enklawy” mam bardzo mieszane uczucia, mimo swojej krytyki nie
skreśliłam tej książki. Może sięgnę po drugą część, by zobaczyć, co pani
Aguirre wykombinuje? Choć bardziej skłaniam się ku ocenie 3/10,
wystawiam słabiutkie 4/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz