sobota, 12 listopada 2011

"Enklawa"- Ann Aguirre

ENKLAWA

Ann Aguirre to bestsellerowa autorka, mieszkająca obecnie w Meksyku, jako pisarka zasłynęła powieściami science-fiction i romansami, zdobyła również nagrodę PEARL dla najlepszej nowej autorki. Czy nowa autorka oznacza nowy pomysł?

Karo żyje głęboko w tunelach, w enklawie. Imię można otrzymać, gdy przeżyje się piętnaście lat. Gdy już przejdzie się odpowiednią ceremonię zostaje przydzielony zawód. Karo jest Łowcą.Dziewczyna musi współpracować z Cieniem, którego nikt nie zna. Ponoć był na Powierzchni, lecz Karo mu nie wierzy. W całej enklawie panuje nieufność, a to może doprowadzić do zguby. Podczas swego zadania współpracownicy odkrywają, że krwiożercze potwory zmieniają się, zaczynają lepiej polować. Niestety nikt ze społeczności nie chce słuchać tego, co mówi dwójka Łowców. Karo i Cień zostają wygnani z enklawy. Tunele to pewna śmierć, więc jedyną drogą ucieczki jest Powierzchnia.

Opis aż krzyczy: „Jestem kopią!”. Mimo tego ostrzeżenia, książkę kupiłam, ale nie spodziewałam się czegoś odkrywczego. I miałam rację. Niestety „Enklawa” podczas czytania przypominała mi wiele innych książek z tego gatunku.

Karo to piękna, odważna,waleczna, itd., itp. dziewczyna. Cień, wybranek Karo, to (dla mnie) cień człowieka. Społeczność enklawy jest strasznie bezbarwna, a podejmowane przez nią decyzje są po prostu głupie. W całej książce nie było osoby, która mnie zaskoczyła. Nie mówię, że żaden bohater mi się nie podobał, ale mało było momentów, które wywołały u mnie szok.

Niby jest wiele akcji, ale co z tego? Jak ona wyglądała? Pięć Mutantów załatwiamy sztyletami, trzy kroki otaczają nas kolejne Mutanty i znów radzimy sobie (pięknie, ładnie) sztyletami.Potem kolejne trzy kroki, pojawia się dwudziestu zombiaków i (niespodzianka) każdego kasujemy sztyletami. Błagam. Ilu Mutantów można zabić w czasie pięciu minut?

Fabuła nie jest aż taka zła, ale autorka wiele podstawowych wątków nie chce wyjawić (trylogia musi być, prawda?) i sama plącze się we własnej książce. Jest wiele niedomówień, czy banalnych błędów,które bardzo kłują w oczy, np. wyjścia na Powierzchnię. Szczegółów nie będę wyjawiać, ale kto czytał na pewno zrozumie. Sprawa tajemniczych potworów również jest nie wyjaśniona, o katastrofie nie wspominając.

Teraz kluczowa sprawa. Dlaczego w każdej książce młodzieżowy musi być wątek miłosny? Rozumiem miłość w paranormal romance, ale po co w science-fiction? Gdyby jeszcze wątek miłosny był dobrze opisany… Nie ma (na szczęście) ckliwych, przesłodzonych wyznań, ale uczucia głównych bohaterów są bez wyrazu i to dobija. Uważam, że książka byłaby lepsza,gdyby autorka pominęła ten wątek całkowicie.

Wady już wymieniłam, ale wbrew pozorom są też zalety. Powieść jest napisana lekkim piórem, opisy nie są nużące, oprócz ataków potworów są również i ciekawsze wydarzenia. Nie jest tak źle, jak może się wydawać, ale tylko wtedy, gdy nie spodziewasz się wiele. Fani Stephena Kinga raczej nie znajdą tu czegoś dla siebie, gdyż „Enklawa” to lekka młodzieżówka, jakich wiele na rynku wydawniczym.

Co do „Enklawy” mam bardzo mieszane uczucia, mimo swojej krytyki nie skreśliłam tej książki. Może sięgnę po drugą część, by zobaczyć, co pani Aguirre wykombinuje? Choć bardziej skłaniam się ku ocenie 3/10, wystawiam słabiutkie 4/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz