Często, gdy czytam opisy książek, od razu wiem, o czym mniej więcej są. Kiedy zobaczyłam opis "Skrzydeł nad Delft", to automatycznie zaszufladkowałam tę powieść do romansu historycznego. Błąd! Pozory strasznie mylą, bo choć w książce jest wątek miłosny, nie narzuca się i zapewnia dobre tło do całości.
W pierwszej połowie XVII wieku miasto Delft huczy od plotek. Podobno Reynier DeVries oświadczył się Louise Eeden. Dzięki temu małżeństwie dwie największe firmy produkujące porcelanę połączą się. Louise niechętnie godzi się z myślą, że wkrótce poślubi swojego przyjaciela, którego zna od dzieciństwa. Dziewczyna jednak nie wie, że wszystko się zmieni, gdy w pracowni słynnego Mistrza spotka czeladnika o imieniu Pieter.
Na początek, muszę napisać, że "Skrzydła nad Delft" to powieść dość krótka- 250 stron. Widząc ilość kartek pomyślałam, że wystarczą mi dwie- trzy godzinki na przeczytanie wszystkiego. Myliłam się, bo powieść przeczytałam w trzy dni. Nie dlatego, że książka była nudna i się z nią męczyłam, ale po prostu chciałam dłużej pozostać w Delft. Głupie? Może trochę, lecz aby to zrozumieć trzeba sięgnąć po tę historię. Już na pierwszych stronach byłam pod wrażeniem barwnego i pięknego języka znajdującego się w "Skrzydłach...". Ładne opisy miejsc oraz mądre, życiowe myśli sprawiły, że nie mogłam oderwać się od lektury. Autor w pierwszym rozdziale wprowadził mnie do niezwykle klimatycznego siedemnastowiecznego miasta Delft.
Sama Louise była sympatyczną i prawdziwą postacią. Kiedy zobaczyłam wiek głównej bohaterki, pomyślałam, że dziewczyna zacznie zaraz mówić językiem zbyt nowoczesnym, a książka będzie zwykłą młodzieżówką. Na szczęście mile się zaskoczyłam. Louise to osoba ciekawa świata i wiele wniosła w całą opowieść. Pieter był mniej wyróżniający się, ale nie mdły. Właściwie to każdy bohater, pierwszoplanowy, drugoplanowy, czy epizodyczny, miał jakąś ważną rolę do odegrania. Do tego dodałabym świetne dialogi, które sprawiły, że książka była poważna i lekka jednocześnie.
I jeszcze ta oprawa graficzna, o której nie mogę nie wspomnieć... W środku znajdują się czarno-białe portrety, a okładka utrzymana w formie obrazu przykuwa wzrok i jest adekwatna do treści. Imponujące budynki, dziewczyna w zielonej sukni o inteligentnym spojrzeniu, lecz czym lub kim są tytułowe skrzydła? Przekonajcie się sami!
I jeszcze ta oprawa graficzna, o której nie mogę nie wspomnieć... W środku znajdują się czarno-białe portrety, a okładka utrzymana w formie obrazu przykuwa wzrok i jest adekwatna do treści. Imponujące budynki, dziewczyna w zielonej sukni o inteligentnym spojrzeniu, lecz czym lub kim są tytułowe skrzydła? Przekonajcie się sami!
"Żadne wybitne dzieło, a to jest wybitne dzieło, nigdy nie jest skończone" (str. 174)
"Skrzydła nad Delft" to powieść z przekazem, w ciekawy sposób ukazuje życie i zwyczaje ludzi żyjących w Holandii kilka stuleci wstecz. Podsumowując, książka przeniosła mnie (niemal na skrzydłach) do innej epoki. Zastanawia mnie, co będzie w kolejnej części, bo pierwszy tom kończy się bardzo tajemniczo, więc pozostaje mi tylko czekać na kontynuację. Moja ocena to 8/10, bo całą historię czytało się naprawdę miło. Lekturę polecam szczególnie młodzieży, ale myślę że starszy czytelnik również znajdzie coś dla siebie.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Esprit.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Esprit.
Bardzo dobra książka. Ja również myślałam, że książka zajmie mi kilka godzin, a w sumie czytałam ją półtora dnia. Szczególnie podobał mi się motyw z Mistrzem Jacobem oraz sama sztuka malarska. Ciekawa jestem co będzie w kontynuacji!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Angie Wu
www.zrecenzujemy.blogspot.com
Bardzo, bardzo, bardzo chcę przeczytać!
OdpowiedzUsuńTyle dobrych recenzji, że w końcu muszę ją zdobyć :) Zapraszam do siebie :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i jestem oczarowana.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam tą książkę. :D
OdpowiedzUsuńNo koniecznie muszę się z nią zapoznać :D
OdpowiedzUsuńksiążkę mam uwzględnioną w moich najbliższych planach jeśli chodzi o książki do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńWciąż nie jestem pewna co do tej pozycji, ale chyba jednak dam jej szansę ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam już za sobą, choć chwilami mnie nudziła ;) Jednak chętnie przeczytałabym kolejne części tej trylogii.
OdpowiedzUsuńPlanuję przeczytać, planuję ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa książka. Mam ją za sobą. Również chciałam dłużej spędzić czas w Delft. Dobrze, że pisarz stworzył jeszcze 2 kolejne tomy. Pozostaje nam tylko czekać, aż zostaną przetłumaczone na język polski. ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobała mi się ta dojrzała (bo taka właściwie była) rozmowa o światopoglądzie w pracowni Haitinka! Zakończenie mną wstrząsnęło i jestem ciekawa kontynuacji.
Recenzję napisałaś dobrze, zachęca do sięgnięcia po tę powieść. ;)
Książka, którą koniecznie muszę przeczytać! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazki-madame-k.blogspot.com/
Widzę, że coraz więcej czyta tę książkę, a ja zaczynam żałować, że jeszcze jej nie zakupiłam.
OdpowiedzUsuńTa historia pewnie by mnie zainteresowała, ponieważ jak widzę to główna bohaterka była inteligenta, a nie jak większość nastolatek w powieściach - płytka.
Wciąż natykam się na recenzje tej książki, wszystkie są niezwykle pozytywne. Wniosek jeden: będę musiała przeczytać :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo mnie zaciekawiłaś, więc będę szukała tej książki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już dużo pochlebnych recenzji tej książki i jestem na nią już tak skuszona, że teraz tylko czekam aż dorwę ją w swoje ręce.
OdpowiedzUsuńCiekawy temat, chyba nigdy nie czytałam o życiu w dawnych czasach w Holandii.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że się skuszę, bo czytałam już sporo pochlebnych recenzji.
Mi też się bardzo podobała ta książka, aż żal było kończyć. Zapraszam zresztą na krótki wywiad z jej autorem na http://bonesmadeofglass.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!